Arsenal – Liverpool 0:2

W pierwszym meczu Arsenal zdołał bezbramkowo zremisować na terenie przeciwnika, mimo gry w dziesiątkę. Dlatego przed rewanżem był nieznacznym faworytem. W Londynie piłkarze trenera Artety dominowali jednak tylko przez pierwsze 20 minut. Potem gola dla Liverpoolu strzelił Jota – który potem wykorzystał także drugą swoją sytuację i zdecydował o wyniku i awansie do finału Pucharu Anglii.

Trener Klopp wysłał na boisko niemal najmocniejsza jedenastkę. Niemal, bo szansę na prawym skrzydle dostał zaledwie 17-letni Gordon, a w środku zagrał Jones, który zwykle siada na ławce. Arsenal grał bez Xhaki, Aubameyanga i Chambersa, a swoich piłkarzy Arteta ustawił w 4-4-2, jak i w pierwszym meczu. Przez pierwsze 20 minut jego zespół kontrolował grę i nacierał z animuszem. Z przodu na piłki czekali i Martinelli i Lacazette, obaj mobilni i dobrze spisujący się z piłką przy nodze. Ten drugi już w 5. minucie z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę.

Obraz meczu zupełnie zmienił gol Joty, który zszedł z piłką z lewej strony do środka i strzelił po ziemi, niemal w środek – podczas gdy Ramsdale przesuwał się w lewą.Od tej pory to Liverpool kontrolował mecz i pozwalał Arsenalowi tylko na dość chaotyczne kontry, które kończyły się niecelnymi podaniami. Jedyną naprawdę dobrą akcję gospodarzy zakończył w 28. minucie wślizg Fabinho.

Po przerwie Arsenal znów przeważał w posiadaniu piłki, a Liverpool czekał na swoje okazje – które przyszły. Najlepszą zmarnował Gordon, który po kontrze strzelił nad brqmką. Kolejna kontra w 77. minucie zakończyła się drugą bramką Joty. Po przejęciu na własnej połowie Alexander-Arnold błyskawicznie zagrał pięknego crossa do przodu, gdzie Jota świetnie przyjął górną piłkę, a potem przelobował Ramsdale’a. Obaj autorzy tego 2:0 celują w tych elementach gry. Jota szczególnie w tym meczu bardzo dobrze ustawiał się bez piłki.

W 80. minucie powinno było być 1:2, kiedy Martinelli zmarnował świetne podanie Lokongi, strzelając wysoko nad bramką. Dziesięć minut później szanse swojego zespołu ostatecznie pogrzebał Partey, który po zaledwie kwadransie od wejścia z ławki dostał drugą żółta kartkę. Tak wiele kartek Arsenal nie dostawał chyba od czasów gry w obronie Adamsa. Liverpool w tym meczu był bardziej dojrzały, lepiej wykorzystywał swoje szanse. To właśnie zdecydowało o wyniku. Młodzi piłkarze i trener Arsenalu jeszcze raz zademonstrowali, że nie brakuje im charakteru i woli walki, ale doświadczenia.

Podobne mecze: