Chelsea – Arsenal 3:2

Po dwóch pierwszych meczach w Arsenalu trener Emery ma na koncie zero punktów i pięć straconych bramek. Fani tego klubu mogą się pocieszać tym, że: a) obie porażki zanotował z wyżej notowanymi rywalami b) przeciwko Chelsea dominował przez 20 minut i mógł wygrać, gdyby nie fatalna forma Aubameyanga c) świetnie gra nowy rozgrywający Guendouzi. To oczywiście marne pocieszenia, do których są przyzwyczajeni od lat.

Na przykład ich sobotni przeciwnik też ma nowego trenera, który po poprzednim odziedziczył chaos w kadrze i zdemotywowanych piłkarzy. Poza tym sporo było wątpliwości, jak zaawansowany wiekowo Sarri odnajdzie się w swojej pierwszej pracy poza granicami Włoch. Na razie idzie mu dobrze. Zespół przestawiony na grę czterema obrońcami, pokonał pewnie Huddersfield, a przeciwko Arsenalowi zaczął od dwóch bramek. Obie padły po akcjach skrzydłami: najpierw Jorginho prostopadle podał do Alonso, a ten zacentrował do Pedro; potem Azpilicueta 40-metrowym podaniem uruchomił Moratę, który wkręcił w ziemię Mustafiego i pewnie pokonał Cecha. Chelsea przeważała też w posiadaniu piłki, choć nie ustrzegła się błędów.

Równie dobrze w 20. minucie mogło być 2:2, bo znakomite okazje zmarnowali Aubameyang i Mkhitarian. Akcje Arsenalu także szły prawą i lewą stroną, na których bardzo ofensywnie grali Monreal i Bellerin (i zapominali o obronie). Na szczęście dla Arsenalu, po kolejnych akcjach bokami bramki strzelili Mkhitarian (37.) i Iwobi (41.). W koncówce piłkarze Chelsea nie byli w stanie robić nic innego jak się bronić na własnym polu karnym, gdzie sporo błędów w ustawieniu popełniali David Luiz i Rudiger, a Jorginho nie zawsze zdążał z asekuracją. Mogli jednak liczyć na Aubameyanga, który w 44. minucie z pięciu metrów zamiast do bramki, trafił piłką w swoją druga nogę.

W drugiej połowie przeważali znów gospodarze, szczególnie dzięki współpracy w środku pola, gdzie wyjątkowo ofensywnie grającego Kante i wyjątkowo rzadko tracącego piłki wspomagali Alonso i Azpilicueta. Jorginho regularnie co kilka minut próbował długiego podania. Arsenal w tym czasie tylko się bronił – już z Torreirą, który w przerwie zmienił Xhakę, który grał słabo i szybko dostał kartkę. Niewiele pomogły dalsze zmiany: Ramsey i Lacazette nie byli w stanie na tyle rozruszać gry do przodu, by piłkarze Chelsea szybko nie przejęli piłki. Z kolei wejście Hazarda było kluczowe dla wyniku: w 81. minucie po jego wejściu lewą stroną i zgraniu do środka, Alonso z bliska strzelił na 3:2. Trudno się dziwić obrońcom Arsenalu, że nie spodziewali się lewego obrońcy na środku pola karnego…

Mecz powinien był się skończyć wynikiem 4:2, ale Hazard wspólnie z Giroudem zmarnowali najlepszą kontrę Chelsea w tym meczu. Kibice gości z niecierpliwością będą teraz czekali na mecze z West Hamem, Cardiff i Newcastle. Jeśli zagrają z nimi jak w końcówce pierwszej połowy, wygrają wysoko i Emery będzie mógł odsapnąć. Ciekawe, czy w kolejnych meczach Sarri znów da zagrać Moracie i Barkleyowi, którzy mają w składzie mocną konkurencję.

Podobne mecze: