Liverpool – Aston Villa 5:0

Dziwny mecz. Posłuży na potwierdzenie tego, że Benitez działa z Liverpoolem cuda i że jak najbardziej zasłużył na przedłużenie kontraktu. W drugą część tego twierdzenia nie wątpię, natomiast rozmiary zwycięstwa są niezasłużenie wielkie, tak samo jak hat-trick Gerrarda, od którego zaczynają się wszystkie relacje z tego meczu. Najlepszy był Riera.

Aston Villa ma już za sobą etap bycia rewelacją sezonu. Ostatnio nie wygrała 7 meczów z rzędu i odpadła z Pucharu UEFA. Wygląda na to, że na trenerze O’Neillu mści się granie niemal tym samym składem od początku sezonu – czego przeciwieństwem jest Liverpool. Właśnie teraz “Czerwoni” święcą swoje największe triumfy, a goście, celujący niedawno w Ligę Mistrzów – upokorzenia. Muszę przyznać, że przez większą część meczu dotrzymywali tempa gospodarzom i nawet mieli swoje nieliczne sytuacje bramkowe. Różnica tkwiła w zachowaniu w decydujących momentach, być może pochodnej tego, co nazywa się “świeżością”.

Po wyrównanych 8 minutach gola zdobył Kuyt – po ostrej wrzutce z wolnego Gerrarda i rykoszecie, dobijając z całej siły piłkę odbitą od poprzeczki. Po bramce jeszcze przez jakieś 10 minut mecz był wyrównany, między innymi niezłą okazję miał Barry, ale już później wyraźnie przeważał Liverpool w dużym stopniu dzięki świetnemu pressingowi. Po przejęciu piłki zespół Beníteza szybko stwarzał przewagę w pomocy, dzięki dobrej współpracy środkowych pomocników ze skrzydłowymi i obrońcami. Aston Villa miała w drugiej linii tylko 4 graczy i było to dobrze widać. Z kolei Heskey i Carew w ataku byli wykorzystywani tylko w niewielkim stopniu.

Obaj napastnicy gości starali się zbiegać na skrzydła, ale robili to będąc już w okolicach linii końcowej, tymczasem koledzy potrzebowali ich wcześniej. Ani Anglik, ani Norweg nie brali prawie udziału w rozgrywaniu piłki. Zresztą można było zobaczyć, co powiedział Irlandzki trener swoim piłkarzom: jak najwięcej wrzutek w pole karne. Gdy piłkę przy nodze miał Ashley Young albo Milner, błyskawicznie kopali górą przed bramkę – ale tam walkę w powietrzu przegrywali zwykle obaj napastnicy i wspomagający ich często Barry. To sprawiło, że taktyka Aston Villi zupełnie się nie sprawdziła. Poza tym goście często gubili piłkę jeszcze w środku pola. Liverpool górował nad nimi także szybkością wyprowadzania akcji z własnej połowy w takiej sytuacji. Zwykle piłka była grana prostopadle do przodu, lub przerzucana na drugą stronę, gdzie było więcej miejsca. Rzadziej akcje wyprowadzali Mascherano i Alonso.

W 33. minucie zasłużenie bramkę zdobył Riera, który dostał podanie od… Reiny. Były gracz Espanyolu wykorzystał zagapienie Cuéllar i Daviesa i huknął podbiciem pod poprzeczkę. Bramkarz jego zespołu grał dobrze nie tylko ze względu na asystę, ale także dwie trudne interwencje przed przerwą. W 1. połowie padła jeszcze jedna bramka – Gerrard wykorzystał podręcznikowo rzut karny po faulu Reo-Cokera na Rierze. Angielski pomocnik, który był w tym meczu prawym obrońcą, na pewno nie zapamięta dobrze tego meczu. Hiszpan co chwilę robił z niego “wiatraka” i wyprzedzał na kilku metrach.

Po 5 minutach 2. połowy Gerard strzelił swoją 2. bramkę, znów ze stałego fragmentu gry. Po faulu na linii pola karnego na Kuycie, kapitan Liverpoolu dość lekko, ale bardzo precyzyjnie strzelił po ziemi w długi róg. Ominął mur, a Friedel nie zdążył do piłki, co obciąża przede wszystkim jego. W 64. minucie dał o sobie znać niewidoczny przez większą część meczu, czekający na prostopadłe podania na środku boiska Torres. Po jednym z nich wbiegł w pole karne i wywrócił się o Friedela, który już był w parterze. Sędzia zdecydował, że będzie karny, ja nadal mam wątpliwości. Bramkę po strzale Gerrarda puścił już Guzan, bo jego rodak dostał czerwoną kartkę, kończąc niewiarygodną serię prawie 4 sezonów od początku do końca każdego meczu w bramce. Potem mogła jeszcze paść 6. bramka, ale generalnie końcówka była już dość nudna.

Szkoda trochę Aston Villi, która nie odstawała poziomem aż tak bardzo, by dostać, jak mówią w Hiszpanii, “rączkę”. Dobra strona jest taka, że MU przegrał z Fulham i ma już tylko 1 punkt przewagi nad LFC i zaległe spotkanie. W najbliższej kolejce zagra z Aston Villą – bez Rooneya i Scholesa.

Podobne mecze: