Chelsea – Liverpool 0:1

Zamiast obietnic wspaniałej gry bez pokrycia w faktach, Liverpool pokazał na stadionie Chelsea bardzo solidną grę w obronie i rozsądne wykorzystanie błędów przeciwnika. Goście mieli też trochę szczęścia, ale zwycięstwo zawdzięczają przede wszystkim własnej pracy. Gospodarze, po raz kolejny, “definitywnie” odpadli z walki o mistrzostwo.

Dalglish mógł posłać na boisko dwójkę napastników Kuyt-Suárez, ale zdecydował się tylko na pierwszego z nich. Holender biegał od lewej do prawej, czyhając na prostopadłe podanie ze środka pola, gdzie walczyło czterech liverpoolczyków (Rodríguez, Gerrard, Meirelles, Lucas) przeciwko czterem londyńczykom (Essien, Lampard, Obi, cofnięty za napastników Anelka). Do pola karnego Reiny atak pozycyjny Chelsea jeszcze toczył się siłą rozpędu, ale dalej całkowicie wytracał impet.

Przed bramkarzem “czerwonych” stało aż pięciu obrońców, z których Johnson i Kelly mocno angażowali się też w ofensywę. To właśnie linii defensywnej zawdzięcza Liverpool zwycięstwo w tym meczu, szczególnie zaś bezbłędnemu Carragherowi. Może gdyby Torres lub Drogba pokazali coś nadzwyczajnego, mecz zmieniłby swój bieg – nie mieli jednak na to miejsca. Drużyna Dalglisha zagęszczała najpierw środek pola, potem pole karne – i spokojnie czekała na okazję do kontry.

Już w wyrównanej pierwszej połowie goście mieli znakomitą szansę na objęcie prowadzenia – ale zamiast do siatki, Rodriguez trafił w poprzeczkę. Po przerwie piłkarze Chelsea nadal nie mieli pomysłów na rozbicie obrony przeciwników, a tamci grali swoje. W 65. i 67. minucie kolejno Anelka i Essien oddawali piękne, minimalnie niecelne strzały i wydawało się, że prowadzenie londyńczyków jest blisko. Po kolejnych dwóch minutach piłka trafiła na prawe skrzydło do Gerrarda , kapitan LFC dośrodkował górą, a z piłką minęli się Čech i Ivanović. Spokojnie do bramki kopnął ją trafiający ostatnio w każdym meczu Meirelles.

Zespół Ancelottiego rzucił się do ataków, ale brakowało im przede wszystkim impetu na skrzydłach, gdzie daleko od najwyższej formy byli Cole i Bosingwa. W środku pola niewiele kreatywności zdołał wykrzesać z siebie Lampard, a po stratach piłki uwidaczniały się dziury w obronie. Od straty drugiej bramki uratował Chelsea Čech, broniąc “sam na sam” z Fábio Aurélio. Londyńczycy do końca meczu zbyt rzadko grali z pierwszej piłki i zasłużenie przegrali. Następnym wzmocnieniem dla tego zespołu powinien być kreatywny pomocnik – ale tego może już nie doczekać jego włoski menedżer.

Podobne mecze: