Newcastle – Arsenal 0:2

Nawet jeśli na MC w tym sezonie Arsenal był trochę za słaby, w Newcastlle wygrał zasłużenie. W dodatku po bardzo dobrym meczu, w którym także gospodarze udowodnili, że o miejsce w Lidze Mistrzów nie walczą przez przypadek. O wyniku zdecydowały szczegóły, przede wszystkim świetne decyzje i forma Martinellego i kapitana Ødegaarda.

To właśnie Norweg otworzył wynik w 14. minucie wspaniałym strzałem z 20 metrów po ziemi
. Wystarczyło że pomocnicy Newcastle trochę zaspali i zostawili parę wolnych metrów przed polem karnym i już czołowy w tym sezonie gracz Arsenalu wiedział, co ma zrobić z piłką. Wcześniej drużyna gości w ogóle nie miała okazji bramkowych a atakowali piłkarze trenera Howe’a. Mogli nawet mieć rzut karny, ale sędzia zdecydował, że Kiwior nie odbił piłki ręką.

Po bramce kolejne okazje bramkowe stworzył sobie Arsenal. Dwa razy przed stratą gola ratował gospodarzy Pope – broniąc strzały Martinellego i Saki z bliska. Po drugiej stronie boiska dobrej sytuacji nie wykorzystał Willock. Krótko po przerwie Schär powinien był wyrównać, ale po rogu główkował w bramkarza. Z kolei w 51. minucie Martinelli strzelił w poprzeczkę. Brazylijczyk znowu napędzał akcje swojego zespołu i wieokrotnie stwarzał sobie okacje do strzelenia gola. Jedną z nich zamienił na bramkę… Schär, który w 71. z najmniejszej odległości wbił dośrodkowanie Martinellego do własnej siatki. Znacznie słabiej po prawej stronie wypadł Saka.

Poza błyskami geniuszu swoich ofensywnych graczy, Arsenal był nieco stabilniejszy w pomocy, na co bardzo mocno zapracował najlepszy na boisku Xhaka. Po stronie Newcastle Willock i Joelinton co prawda atakując rozciągali obronę Arsenalu na boki, ale w sytuacjach defensywnych zotawiali zbyt dużo miejsca przeicnikom – a szczególnie Ødegaardowi. Mecz nie wyszedł Isakowi, który słabo sobie radził na lewej stronie przeciwko White’owi. Ogólnie jednak mecz nie mógł nikogo zawieść. Emocje i walka były od poczatku do końca.

Podobne mecze: