Osasuna – Barcelona 1:1

Tym meczem Osasuna zasłużyła sobie na respekt nawet ze strony najsilniejszych klubów ligi. Co prawda bramka w ostatniej minucie była tylko efektem gapiostwa obrońców, ale wcześniej gospodarze zapracowali na remis. Barcelona była wyraźnie poniżej mistrzowskiej formy i chyba także nieco mniej zmotywowana niż zwykle.

Pierwszy kwadrans każdy z widzów (przynajmniej tych, którzy mieli do dyspozycji powtórki) zapamięta jako festiwal błędów sędziego Rubinosa Pereza. Pozbawił on stuprocentowych sytuacji najpierw Osasunę, potem Barcelonę, odgwizdując faul i spalonego, których nie było. Jednocześnie na początku pierwszej połowy bardzo niepewnie grała obrona i pomoc gości, co mogło zaowocować bramkami – gdyby nie nieudane strzały Arandy. Były napastnik Numancii miał przez cały mecz sporo okazji i spisywał się nieźle – wyłączając brak szczęścia i umiejętności pod bramką.

Za ten mecz w drużynie Osasuny wypada też wyróżnić Juanfrana, który od początku sezonu jest w wysokiej formie. Większość akcji jego zespołu prowadzonych było właśnie prawą stroną – na czym cierpiał Camuñas. Przez większość meczu pewnie grali też stoperzy Josetxo i Miguel Flaño – ale każdy z nich znów (jak w meczu z Racingiem) zaliczył po jednym bardzo poważnym błędzie. Pierwszego nie wykorzystał Messi, po drugim sędzia nie dał winowajcy czerwonej kartki – po ewidentnym faulu na Ibrahimoviciu.

Po przerwie, wobec słabej gry swojego zespołu, Guardiola zmienił ustawienie na 3-4-3 (przesuwając Busquetsa do obrony a Abidala i Puyola – do pomocy). Osasuna przez cały czas zaczynała pressing bardzo wysoko – już na 70. metrze, ale jej skrzydłowi opadli z sił i byli mniej niebezpieczni. W kilku sytuacjach dobrymi interwencjami popisał się bramkarz Ricardo López i uratował swój zespół od bramek. Nie było jednak “obrony Częstochowy” ze strony Nawarryjczyków. Słabiej niż zwykle prezentowali się Xavi i Iniesta, a Monreal dobrze sobie radził z Messim, który tym razem był w formie reprezentacyjnej – a nie klubowej.

Bramka dla gości padła po ich jedynej naprawdę ładnej akcji – holowaniu piłki przez Ibrahimovicia, zgraniu do Messiego, prostopadłym podaniu do Puyola i centrze, po której goście zupełnie zostawili w polu karnym Keitę. Malijczyk strzelił już swoją szóstą bramkę w sezonie! Osasuna próbowała się przedostawać pod bramkę Valdesa – ale zbyt chaotycznie i niedokładnie. Kiedy już chyba tylko najwierniejsi fani wierzyli w “Rojillos”, Camuñas ograł (zbyt łatwo) Marqueza, mocno dośrodkował, a Piqué zamiast wybić, “nabił” Valdésa i było 1:1. To zasłużony wynik.

Podobne mecze: