Barcelona – Real 1:3

Po zasłużonej przegranej Barcelona wylądowała na 12. miejscu w tabeli. Wynik nie pomoże ani nowemu trenerowi, który narzeka na brak transferów, ani walczącemu o utrzymanie się na stanowisku prezesowi. Gospodarze z dwoma 17-latkami w składzie co prawda toczyli wyrównany pojedynek z Realem, ale w decydujących momentach nie wykorzystywali swoich okazji albo pozwalali przeciwnikom strzelać gole.

Przegrywali też walkę w środku pola, w którym świetny mecz, także w defensywie, zagrał Kroos. Valverde był nieco mniej widoczny, ale za to strzelił gola. Casemiro jak zwykle grał cofnięty i koncentrował się na defensywie – i miał sporo szcześcia, że jeszcze przed przerwą nie spowodował rzutu karnego i nie dostał drugiej żółtej kartki. Po drugiej stronie najwięcej podań zaliczali Busquets i De Jong – a bardziej z przodu Messi, bardzo dobry przed przerwą, a po niej niewidoczny. W rozgrywaniu akcji pomagał mu Coutinho – natomiast bardzo niewiele pożytku miała Barcelona z grającego na prawym skrzydle Pedriego.

Mecz zaczął się od bramki dla gości, kiedy w 5. minucie Pique niepotrzebnie wyszedł do przodu, wykorzystał to Benzema zagrywając do wbiegającego za obrońców Valverde, który pewnie pokonał Neto. Po zaledwie czterech minutach było 1:1. Tym razem zagapiła się obrona gości, lewą stroną wbiegł Alba i dośrodkował do Fatiego, który jak rutyniarz strzelił obok Courtoisa. Nastolatek rozegrał bardzo dobry mecz jako środkowy napastnik – choć oczywiście nie mógł marzyć o wygrywaniu pojedynków główkowych z Ramosem i Varanem. Przez całą pierwszą połowę oba zespoły grały z pressingiem. Po odzyskaniu piłki Barcelona grała dłużej, Real wymieniał mniej podań i starał się szybko uruchomić Benzemę.

W drugiej połowie zmieniło się tyle, że Real nie forsował już pressingu i bronił się trochę bardziej cofnięty, czekając na kontry. Barcelona nadal przeważała w posiadaniu piłki, ale niezbyt często udawało się jej zaskoczyć obronę rywali – w czym duża zasługa środkowych pomocników Realu. Decydujący gol padł w 63. minucie, a strzelił go Ramos z karnego przyznanego po faulu Lengleta. Trener Koeman ze zmianami czekał do 81. minuty i dopiero wtedy na boisku pojawili się Griezmann, Dembélé i Trincão. Ultraofensywne ustawienie gospodarzy zaowocowało przede wszystkim okazjami bramkowymi, które notorycznie marnował irytujący kolegów Vinicius, a poza tym świetnie spisywał się Neto. Nie był w stanie zapobiec bramce rezerwowego Modricia, który w doliczonym czasie z zimną krwą tak długo dryblował, aż w końcu położył go na trawie.

Przed Koemanem ewidentnie bardzo trudne zadanie. W skłądzie ma starzejące się gwiazdy, które najlepsze lata mają za sobą i kilku piłkarzy za młodych, by być liderami. Zmiana świętego ustawienia 4-3-3 na razie nie przyniosła niczego dobrego. Jeśli trend się utrzyma, kataloński klub może wylądować poza pucharami.

Podobne mecze: