Barcelona – Real 1:0

El Clásico nie zawiodło, choć przyniosło tylko jedną bramkę. Real przyjechał się bronić i atakować szybko i oszczędnymi siłami. Niewiele brakło, a goście wygraliby w stolicy Katalonii. Zapobiegli temu Victor Valdés i przede wszystkim, znakomicie dysponowany Carles Puyol. Bramkę na wagę pozycji lidera strzelił Ibrahimović – już w kilka minut po premierowym wejściu na boisko w meczu z Realem.

Już od samego początku było widać, że w atakach oba zespoły nie będą miały łatwo. Pellegrini i Guardiola nakazali swoim piłkarzom grę pressingiem i obie jedenastki stosowały się do tego od początku. W składzie gości zabrakło miejsca dla Benzemy i Raula, grał za to Marcelo, który z obrońcy już chyba na stałe został przekwalifikowany na skrzydłowego. W Barcelonie “Ibra” zaczął mecz na ławce – po niedawnej kontuzji. Wielcy konkurenci zaczęli w swoich standardowych ustawieniach 4-3-3 i 4-2-3-1 z Higuaínem na szpicy.

W pierwszej połowie Real zrobił na kibicach wielkie wrażenie bardzo dobrym zorganizowaniem i intensywnością gry w obronie. Messi, Iniesta i Henry nie byli w stanie się wcisnąć na pole karne i w związku z tym często oddawali piłkę madrytczykom. Pomocnicy Realu świetnie przesuwali się za piłką i tworzyli drugą barierę na swojej połowie. Bronili nawet Cristiano Ronaldo (zszedł z boiska już w 66. minucie) i Kaka. Trzeba było naprawdę błyskotliwych zagrań, by barcelończycy przedostawali się pod bramkę Casillasa.

Z kolei Real atakował szybko i z pomysłem – przede wszystkim dzięki kreatywności i ruchliwości swoich ofensywnych pomocników. Efektem takiej akcji była stuprocentowa okazja Ronaldo, który po podaniu Kaki w 20. minucie trafił w nogę Valdesa. Chwilę później w idealnej sytuacji znalazł się Brazylijczyk, ale świetnie zablokował go Puyol. Ogólnie przed przerwą lepsze wrażenie sprawiali goście, mimo że 65 procent czasu przy piłce byli gospodarze. Guardiola musiał być w przerwie zaniepokojony bezradnością swojej ekipy w ataku.

Na początku drugiej połowy kolejną świetną interwencją w krytycznej sytuacji popisał się Puyol. W 51. minucie za nieporadnego Henry’ego wszedł na boisko Ibrahimović, a w 56. – zostawił w tyle Pepe i pierwszy dobiegł do centry Daniela Alvesa. Zaspał też Sergio Ramos, a Szwed z bliska pewnie wykorzystał szansę. Po zaledwie siedmiu minutach Camp Nou posmutniało – drugą żółtą kartkę zasłużenie dostał Busquets. Guardiola w tej sytuacji zmienił Keitę na Toure, a Iniesta cofnął się bardziej do pomocy. Real nie wykorzystał gry w przewadze – grał słabiej niż przed przerwą.

W 70. minucie po raz kolejny fantastycznie interweniował Puyol – po dryblingu Kaki. Po pięciu minutach Abidal przeprowadził ładną akcję lewą stroną i wbiegł w pole karne, ale z ostrego kąta strzelił obok słupka. Wejście na boisko Benzemy i Raúla nie wniosło wiele do gry Realu. Ich zespół “cisnął”, ale bez większych efektów. W 89. minucie przepięknym podaniem wzdłuż linii końcowej popisał się Daniel Alves, ale w idealnej sytuacji Messi dał się pokonać świetnie broniącemu Casillasowi. Po raz drugi w meczu “zaspał” Pepe. W końcówce jeszcze drugą żółta kartkę dostał Lassana Diarra i Katalończycy mogli świętować zasłużone zwycięstwo. Wygrali, mimo że Messi nie “czarował” dziś tak jak zwykle.

Real pokazywał momentami wielką siłę, ale było też widać, że nadal Ronaldo i Kaka nie są dostatecznie zgrani, by rozbijać z łatwością tak klasową obronę. Osobiście spodziewam się, że Real będzie mistrzem w przyszłym roku – gdy ich współpraca nabierze jeszcze płynności. Ciekawe tylko, czy doczeka tego Manuel Pellegrini, od którego oczekują w Madrycie wielkich zwycięstw.

Warto jeszcze parę słów powiedzieć o sędzim. Undiano Mallenco poprowadził mecz z wyczuciem i nie popełnił ani jednego poważniejszego błędu. Zwykle w Hiszpanii mają duże problemy z arbitrami, co psuje oglądanie meczów. Ten był pod tym względem wzorowy.

Podobne mecze: