Athletic Bilbao – Barcelona 4:2

W ligowej tabeli drużyna Ernesto Valverde traci do Katalończyków już tylko trzy punkty. W ćwierćfinale Pucharu Króla była faworytem – i wywiązała się z tego zadania, choć dopiero po dogrywce. Kolejny już w Bilbao cud pod wodzą byłego trenera Barcelony trwa w najlepsze. W jeg drużynie przeciętni do niedawna piłkarze wyrastają na liderów, co było widać także w tym meczu.

Bohaterami gospodarzy byli przede wszystkim Nico Williams i Oihan Sancet. Pierwszy na lewej (czasami też prawej) stronie bez problemów mijał przeciwników, dryblował, dokładnie centrował, a wreszcie w dogrywce ustalił wynik meczu pięknym strzałem. Drugi grał jednoczesnie na dwóch pozycjach: drugiego napastnika i rozgrywającego – i zapracował na dwie pensje. Upilnować nie było go w stanie trzech pomocników gości, strzelił druga bramkę, wypracował kilka okazji, z których baskijscy piłkarze mogli trafić do siatki. Świetnie zagrali też Vivian i Prados, a słabszy mecz zaliczyli jedynie Vesga, Yuri i Ares. Gola na 3:2 w dogrywce zdobył Iñaki Williams, który tego samego dnia zakończył ciężką podróż z Pucharu Narodów Afryki.

Po golu Guruzety z pierwszej minuty Athletic długo dominował i wysokim pressingiem utrudniał gościom rozgrywanie. Barcelona wykorzystała jednak swoje dwie pierwsze okazje bramkowe. Najpierw Lewnadowski dał się nastrzelić Yuriemu w polu karnym (26), a po pięciu minutach Yamal pięknie zszedł do środka i strzelił w długi róg obok nóg trzech gospodarzy. Druga połowę Athletic Club zaczął znów od gola – główki Sanceta po centrze N. Williamsa. Drużyna Valverde tworzyła więcej sytuacji bramkowych (choć dłużej piłkę miała Barcelona), ale nie zdołała wyjść na prowadzenie. Dwie stuprocentowe sytuacje zmarnował za to Yamal – co nie dziwi biorąc pod uwagę jego zaledwie 16 lat. W dogrywce najpierw na 3:2 strzelił Iñaki (po podaniu Villalibre), a potem na 4:2 Nico Williams – z 16 metrów „fałszem” w „okno”.

Drużyna Xaviego osiągnęła chyba tyle, na ile było ją tego dnia stać. Już po 20 minutach kontuzjowanego Balde zmienił 17-letni zaledwie Hector Fort, który rozegrał fantastyczny jak na debiut mecz. W drugiej połowie za Christensena wszedł innych 17-letni obrońca, Fran Cubarsi, i aż dziwne, że w takim składzie Barcelona kolejne gole traciła dopiero w dogrywce. Kiepsko w pomocy prezentował się Pedri, Gündoğan grał cofnięty i nie angażował się w ataki. Siłą rzeczy trójka barcelończyków z przodu dostawała mało dobrych podań. Największa zasługa w tym jednak pomocy gospodarzy, który niestrudzenie otaczali gości, odbierali im piłki lub zmuszali do podań do tyłu.

Podobne mecze: