Real – Barcelona 2:3

To było najlepsze clasico od wielu lat. W tym meczu było wszystko: piękne dryblingi, głupie błędy, brzydkie faule, piękne bramki i parady, wreszcie dwóch fantastycznych graczy: Messi i Marcelo. Wynik w ostatniej minucie rozstrzygnął pierwszy z nich, który zresztą ciągnął swój zespół za uszy od pierwszej minuty. Dzięki zwycięstwu, Barcelona wciąż może wygrać mistrzostwo.

Mecz nieco lepiej rozpoczęli goscie, którzy konsekwentnie atakowali środkiem. Trener Luis Enrique kazał Messiemu grać w głebie i rozgrywać – i dzięki temu mieliśmy na boisku reinkarnację Maradony, który mijał po kilku graczy na raz i wtedy odgrywał na czystą pozycję do swoich kolegów. Mimo że w środku Real miał wszystkich swoich trzech pomocników, Jordi Alba i Sergi Roberto bardzo rzadko wbiegali bokami i dostawali piłki do linii. Alcacer przeszedł obok meczu – w ogóle nie brał w nim udziału. Suarez był bardziej widoczny, ale nie grał rewelacyjnie. Iniesta często podawał niecelnie, Rakitic był dość apatyczny. W tej sytuacji wszystko zależało od Messiego.

Real nastawiał się na grę długimi piłkami do swoich trzech napastników. Cristiano Ronaldo grał najwyżej, podczas gdy Benzema często cofał się głebiej, a Bale schodził na jedno lub drugie skrzydło. Niestety dla gospodarzy, juz po 40 minutach odnowiła mu się kontuzja łydki i musiał zejść z boiska. Kroos i Modrić grali jak zwykle przyzwoicie, a najlepszy od poczatku był Marcelo, po którego podaniu padła pierwsza bramka: Ronaldo trafił w słupek, a z bliska dobił Casemiro. Real, zamiast utrzymać wynik do przerwy, dał sobie strzelić gola już w 33. minucie, kiedy po podaniu Rakiticia trafił Messi.

Po przerwie mecz rozkręcał się powoli, ale w okolicy 60. minuty osiągnął fazę, w której trwała wymiana ataków i oba zespoły miały po kilka stuprocentowych okazji. Ratowali je bramkarze, którzy obaj byli tego dnia świetni. Ter Stegen popełnił błąd przy pierwszym golu, ale nadrobił kilkoma pięknymi interwencjami. Najwięcej sytuacji bramkowych zawalił chyba Asensio, ale na sumieniu sporo mieli też Suarez, Alcacer i Cristiano Ronaldo, który grał po prostu słabo i nie inspirował gry swojego zespołu ani w połowie tego, jak robił to Messi.

Decydujące dla przegranej Realu (poza geniuszem Argentyńczyka) były: wczesna żółta kartka Casemiro, który mógł wylecieć z boiska jeszcze przed przerwą i kolejny w karierze Ramosa bezmyślny faul, za który wyleciał z boiska w 78. minucie. Całe szczęście, że nie złamał Messiemu nogi. Real przegrywał wtedy 1:2, bo kilka minut wcześniej Rakitic ograł Kroosa i pięknie strzelił sprzed pola karnego w długi róg. Zidane wprowadził za Benzemę Jamesa i pokazał, że świetnie zna swoich graczy, bo Kolumbijczyk strzelił na 2:2 po centrze Marcelo w 86. minucie. W ostatniej, 92. Sergi Roberto przebiegł z piłką 50 metrów od własnego pola karnego, podał do Alby, a ten zgrał na środek, gdzie Messi z zimną krwią strzelił na 3:2.

Messi strzelił dwa gole, Rakitic jednego i zaliczył asystę, Marcelo zaliczył dwie. To byli najlepsi piłkarze tego świetnego widowiska. Antybohaterem został Ramos, ale bardzo słabo grał też Alcacer. Po tym meczu Katalończycy odzyskali nadzieje na tytuł a Real będzie podłamany. Od reakcji trenera Zidane’a zależą teraz losy mistrzostwa, które wydawało się być tak blisko. Kluczowe może być też to, że Real wciąż jeszcze gra w Lidze Mistrzów, a Barcelona juz nie.

Podobne mecze: