Real – Villarreal 4:2

Kibice Realu oglądali na swoim stadionie świetny mecz i chyba tylko oni nie żałują drużyny gości, która zagrała ofensywnie, pięknie, ale nie poradziła sobie z Cristiano Ronaldo. Villarreal raczej nie stracił koncentracji – chyba po prostu jego piłkarze opadli z sił. Wygląda na to, że Real może przegrać z Barceloną 0:5, ale i tak jest sporo lepszy od kolejnej w tabeli drużyny. Przede wszystkim znakomicie wykorzystuje błędy i momenty zawahania przeciwników.

Mecz rozpoczął się idealnie dla gości. W 7. minucie Cani wykorzystał piękne podanie Rossiego i lekkim strzałem z 6 metrów pokonał Casillasa. Krycie zgubił Albiol, który takimi występami potwierdza, że jest gorszy od Pepe. W środku pola świetnie grę Villarrealu porządkował Borja Valero, tym razem grający jako „pivote” – nie za napastnikiem ani nie na boku. Wychowanek Realu zarówno odbierał piłki, jak i odpowiednio zwalniał lub przyspieszał akcje swojego zespołu.

Villarreal zmarnował przewagę już w 9. minucie. Na prawej stronie z Oezilem i Benzemą nie poradził sobie Capdevila, a do płaskiej centry świetnie wyszedł Ronaldo. Spalonego popsuł Gonzalo. Po golu na 1:1 nadal niewielką przewagę miała drużyna Garrido i w 18. minucie, po kolejnym prostopadłym podaniu, bramkę strzelił Marco Ruben. Zastępujący kontuzjowanego Nilmara, Argentyńczyk pięknie wyszedł za obrońców i przelobował Casillasa.

Goście przed przerwą jeszcze kilka razy niebezpiecznie atakowali, ale do szatni schodzili przy stanie 2:2. Obrońcy z Castello pogubili się po rzucie wolnym Alonso i zostawili niepilnowanych trzech graczy gospodarzy. Z 3 metrów główką bramkę strzelił Cristiano Ronaldo. W drugiej połowie goście byli znacznie mniej pewni siebie, grali zachowawczo – w konsekwencji szybciej gubili piłkę. Mniej widoczni byli też Cazorla i Cani.

W 58. minucie pojedynek z Diego Lopezem przegrał Benzema. Francuz nadal nie potrafi sobie znaleźć miejsca w ataku Realu. Jeśli już dobrze się ustawi, zwykle nie zauważają tego pomocnicy. Możliwe, że pod nieobecność kontuzjowanego Higuaina na środku ataku będzie grał Ronaldo, który w tej roli sprawdził się przecież w MU. Po przerwie nadal poprawnie grał niezmordowany Oezil, a niewidoczny przed przerwą Di Maria zaczął grać lepiej.

Przez ostatnie 30 minut drugiej połowy na tytuł gracza meczu pracował Diego Lopez, który wygrał także “sam na sam” z Portugalczykiem i jeszcze raz z Benzemą. W 67. minucie fantastycznym dryblingiem popisał się Di Maria, ale zgubił piłkę na polu karnym. Duża przewaga Realu przyniosła bramkę dopiero w 79. minucie, kiedy Lopez wypuścił z rąk piłkę i hat-tricka skompletował Ronaldo. Bezdyskusyjnie najlepszy piłkarz boisku zaliczył jeszcze asystę, wypracowując bramkę wracającemu po przerwie Kace.

Villarreal tym meczem zasłużył na tytuł najładniej (po Barcelonie) grającego zespołu. Nie sposób odmówić graczom Garrido: finezji, umiejętności, zaangażowania i przygotowania taktycznego. Brakuje im na pewno silnej ławki rezerwowych i nieco więcej koncentracji w tyłach. Właśnie dlatego od dwójki oligopolistów Primera Division dzieli ich kilkanaście punktów.

Podobne mecze: