Chelsea – Liverpool 1:2

Mimo przewagi w długich fragmentach meczu, Chelsea nie zdołała nawet zremisować z Liverpoolem. To na pewno osłabi notowania obecnego trenera – bo mecz zdecydowanie był nawet do wygrania. O wyniku przesądziła umiejętność wykorzystywania okazji przez gości i indywidualne błędy Cecha i Obiego.

Od początku było dobrze widać pressing obu zespołów. Brali w nim udział napastnicy po obu stronach. Przez pierwsze 10 minut przeważali gospodarze, ale potem mecz się wyrównał, a w 14 minucie świetnej okazji bramkowej nie wykorzystał Johnson. Piłkarze Villas-Boasa dłużej byli przy piłce, ale nie mieli dobrego pomysł na to, jak dostać się z nią pod bramkę Reiny. Często podawali więc do grających szeroko Maty i Maloudy.

Właśnie aktywna gra napastników na połowie przeciwnika była kluczem do pierwszego gola. Adam tak szybko doskoczył do Obiego, że ten się przewrócił, a piłka po wymianie podań między Bellamym i Suárezem dotarła do Rodrigueza, który spokojnie strzelił nad Čech. Liverpool panował na boisku już do końca pierwszej połowy, odpowiednio się ustawiał na własnej połowie i zamykał Chelsea drogi dotarcia na własne pole karne.

Od początku pierwszej połowy na boisku pojawił się Sturridge, który zastąpił winowajcę przy pierwszej bramce – Obiego. Już w 10 minut po wejściu Anglik cieszył się z gola – wykorzystał długie podanie Maloudy z lewej i gapiostwo Aggera w polu karnym. Już dwie minuty później powinno było być 2:1, ale Reina w wielkim stylu obronił strzał głową Davida Luiza z 7 metrów. Gospodarze przejęli kontrolę nad meczem, a Liverpool niemal nie wychodził z własnej połowy. Aby coś zmienić, Dalglish posłał na boisko Hendersona i Downinga, ale efektów raczej ni było widać.

Gdy zanosiło się na remis lub wygraną Chelsea, o trzech punktach dla gości zdecydowali Adam i Johnson. Szkot podał na prawą stronę do Anglika, a ten odważnie wszedł w pole karne i strzelił pewnie w długi róg. Przed Cechem było aż 4 obrońców, ale wyraźnie nie dali sobie rady w tej sytuacji.

W zespole Chelsea nie wyróżnił się nikt – cały zespół zagrał przeciętnie. Nie było w ogóle widać Maty, a boczni obrońcy prawie nie angażowali się w akcje ofensywne. Zespołowi brakowało lidera i pewności siebie. Po wejściu z ławki swoje zadanie wykonał Sturridge, ale Torres i Meirelles nie zapisali się niczym pozytywnym, mimo tego, że obrona Liverpoolu wcale nie była do końca pewna. W zespole gości wyrożnili się adam, Lucas, Johnson i Bellamy.

Podobne mecze: