Manchester City – Inter 1:0

To był lepszy finał, niż można było się spodziewać. Przede wszystkim dlatego, że Inter był dla MC równym przeciwnikiem i nie przyjechał to stolicy Turcji by tylko się bronić. W konsekwencji mecz nie skończył się ani wysokim zwycięstwem angielskiego klubu, ani dogrywką i karnymmi. Gdyby piłkarze z Mediolanu lepiej wykorzystali swoje szanse, mogli wybrać. Ale na pewno nie muszą się wstydzić swojej gry.

Trener Guardiola ustawił swój zespół w 3-3-3-1, jak zwykle bardzo płynnym. De Bruyne niby grał za Haalandem, ale bardzo często schodził na lewą stronę. Gündoğan często wchodził w pole karne. Stones pojawiał się na prawej stronie obrony, a nawet trzej środkowi obrońcy pozwalali sobie na wyjścia do przodu z piłką. Ustawienie trenera Inzaghiego było znacznie bardziej statyczne. Na środku pomocy rozegranie MC utrudniało trzech pomocników, z których każdy był w stanie zaatakować. Podobnie na bokach, na których szczególnie Dimarco zagrał świetny mecz – zarówno broniąc jak i atakując. Jedynym graczem Interu z niewieloma taktycznym ograniczeniami był Barella.

Przez całą pierwszą połowę częściej przy piłce byli faworyci i rozgrywali długie akcje w swoim stylu. Ostatnie podania mogli posyłać nie tylko do Haalanda, ale także do trzech ofensywnie nastawionych pomocników. Nawet wyprowadzając piłkę z własnej połowy, zespół Guardioli miał z przodu 4-5 graczy. Inter cofał się dość głęboko, ale też momentami stosował pressing. Po odbiorze piłki szybko grał na bok – lub bezpośrednio do napastników. Ci ostatni byli jednak przed przerwą niewidoczni – ze względu na dobrą grę obrony MC.

W pierwszej połowie Manchester miał dwie dobre okazje bramkowe. W 6. minucie Bernardo Silva strzelił z ostrego kąta pół metra nad bramką Onany. W 27. Haaland przegrał pojedynek z bramkarzem po dobrym podaniu De Bruyne’a. Reżyser ofensywnej gry już w 34. minucie musiał zejść z boiska z powodu kontuzji a zastąpił go Foden.

Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Inter nadal dobrze się bronił, żadko pozwalając przeciwnikom na niebezpieczne strzały. W 55. minucie dobrą okazję bramkową miał Çalhanoğlu, ale jego strzał z 18 metrów został zablokowany. W 59. Lautaro Martinez był jeszcze bliżej gola – ale przegrał pojedynek z Edersonem po fatalnym błędzie Akanjiego. Kilka minut wcześniej z kontuzją musiał zejść także Džeko, którego w ataku zastąpił Lukaku. W 68. minucie padł gol decydujący o tytule. Po akcji MC prawą stroną Inter zostawił dużo wolnego pola przed polem karnym, a to pewnie wykorzystał Rodri, strzelając z 16 metrów nie do obrony. W 76. minucie gola powinien był także strzelić Foden, który po własnej pięknej akcji strzelił za blisko bardzo dobrego w tym meczu bramkarza Interu.

Piłkarze z Lombardii wypracowali sobie kolejne okazje do zdobycia bramki – momentami wyraźnie przeważając, po bardzo ofensywnych zmianach. W 70. minucie główka Di Marco wylądowała na poprzeczce, a dobitka trafiła w Lukaku. Rezerwowy napastnik w 88. minucie powinien był wyrównać – ale z 5 metrów strzelił w Edersona – w stylu podobnym do ostatniego meczu Belgów na katarskim mundialu.

Po meczu trener Inzaghi na pewno nie był zachwycony. Ale mimo to on i jego piłkarze zasłużyli na szacunek kibiców równą walką ze znacznie bogatszym faworytem. Z kolei dla Guardioli wygrana w LM – poza mistrzostwem i krajowym pucharem w tym samym sezonie – jest ukoronowaniem pracy w Manchesterze, któą docenić powinni wszyscy. Każde pieniądze można „przepalić”, co pokazał wielokrotnie MU i ostatnio Chelsea. Zbduowanie prawdziwego zespołu z gwiazd to wielka sztuka. Inna sprawa to to, czy na zasilany petrodolarami klub nie spadną kary za nieprawidłowości w finansach – ze strony FA lub UEFA.

Podobne mecze: