Inter – Atlético 1:0

Inter powinien był wygrać wyżej. Jego napastnicy zmarnowali kilka bardzo dobrych sytuacji bramkowych. Dzięki temu w rewanżu Atlético zachowuje duże szanse na awans.  Na pewno będzie potrzebowało lepszej gry w środkku pola.

To właśnie tam gospodarze wygrali wtorkowy mecz. Trójka: Çalhanoğlu-Mkhitarian-Barella napędzała akcje Interu, odbierała i blokowała swoich bezpośrednich przeciwników. Na bokach też lombardczycy byli lepsi. Warto przy tym zauważyć, że wszyscy czterej wahadłowi grali w tym meczu bardzo ofensywnie. Na lewej stronie Dimarco wspomagał Bastoni, który stale wybiegał do przodu, jakby w ogóle nie był obrońcą. Na prawą z kolei często schodził Barella, i stamtąd dokładnie centrował.

W drużynie gości słabo wypadli Griezmann i Llorente, który po dwóch bramkach w ligowycm meczu znów zagrał w ataku. Chyba jedynymi pozycjami, na których jeszcze nie grał są bramka i środek obrony. Na pochwały w Atlético zasłużyli tylko Wisel i Oblak. Belg był bardzo aktywny zarówno w obronie i ataku. Gdyby nie jego interwencje, wynik byłby gorszy dla drużyny Siimeone.

Po przerwie na boisko nie wrócili kontuzjowani Thuram i Giménez. Tego pierwszego dobrze zastąpił Arnautoović, który w roli „target mana” przyćmił nawet Lauutaro Martineza. Stwarzał sobie miejsce na polu karnym, rozgrywał akcje, dochodził do strzałów. Na bramkę zamienił tylko jeden – w 73. minucie dobijając strzał partnera z ataku . Inter nie miałby tej okazji gdyby nie fatalna strata wracającego po kontuzji Reinildo. Po golu goście wyraźnie bardziej przykładali się do ataków, ale nadal brakowało im ostatniego celnego podania do rezerwowego Moraty.

Ten mecz odzwierciedał obraz obu zespołów w tym sezonie: Inter to jedna z najsolidniejszych ekkip w Europie, pewna w obronie i bardzo szybka w ataku. Atlético to plac budowy, na którym w każdym meczu gra kto inny – z losowymi skutkami. Szczególnie jeśli dobrego dnia nie mają akurat Griezmann i Morata, drużynie Simeone ciężko się wygrywa.

Podobne mecze: