Real – Manchester City 3:1

Real Ancelottiego jeszcze raz w tym sezonie LM odwrócił losy meczu, a Guardiola jeszcze raz nie dotarł do jej finału. W rewanżu MC miał zapełniony awans – do 91. minuty, kiedy stracił druga bramkę. Minutę wcześniej stracił pierwszą a siedem minut później stracił trzecią, która dała awans gospodarzom. Awans był zasłużony, mimo tego, jak dobrym przeciwnikiem był MC.

W pierwszym meczu angielski zespół momentami miał miażdżacą przewagę i wygrał 4:3, choć powinien był strzelić więcej bramek. Trzy bramki dla Realu to było absolutne maksimum tego, co był w stanie osiągnąć. Dzięki temu zachował szanse na awans na swoim stadionie.

Pierwsza połowa była wyrównana, choć więcej okazji bramkowuych stworzyli gospodarze. Trzy stworzył kolegom grający w tym meczu po profesorsku Carvajal, a najlepszej nie wykorzystał w 18. min. Vinicius. Madrycki zespół z kolei w 20. musiał ratować Courtois – i obronił strzał Bernardo Silvy z 7 metrów. Pressing po obu stronach był widoczny od 30. metra. Na korzyść Realu przemawiało to, że w obronie bardzo niestabilnego Alabę zastąpił Nacho, a De Bruyne nie grał tak dobrze, jak przed tygodniem i momentami nie był wstanie znaleźć miejsca na boisku.

Mecz był też mniej chaotyczny niż pierwsza odsłona tego pojedynku i dłużej trwały akcje w środku pola. Po przerwie przewaga Realu stała się wyraźniejsza, a kolejną okazję na strzelenie gola zmarnował Vinicius, znów po podaniu Carvajala. To jednak MC wyszedł na prowadzenie w 73. minucie – po akzji Bernardo Silvy i pięknym odegraniu do Makreza. Potem kolejne dwie bramki mogły paść po akcjach rezerwowego Grealisha, po jednej z nich piłkę z bramki wybił Mendy.

Doliczony czas gry zaczął się od gola strzelonego głową przez Rodrygo, po prostopadłym podaniu Camacingi i centrze Benzemy z lewej. Po zaledwie minucie ten sam gracz podwyższył na 2:1, tym razem po centrze Carvajala z prawej. Oznaczało to dogrywkę, a mogło być dla MC jeszcze gorzej – gdyby nie interwencja Edersona po strzale Viniciusa.

Przez całą dogrywkę dominował Real, natomiast goście bronili się dość rozpoczliwie, a przede wszystkim nie byli w stanie rozegrac piłki ani dojść pod bramkę przeciwnika. Na boisku nie było już De Bruyne’a, Mahreza i Fodena. W 93. minucie gola z karnego strzelił Benzema, po faulu Diasa na nim samym. Kapitan Realu, który „ciągnie” drużynę od początku sezonu, zrobił to jeszcze raz. W tym momencie było już wiadomo, że awansuje drużyna Ancelottiego, który tym razem zasłużył na brawa. Jego pierwsza jedenastka działała dobrze, a wszyscy rezerwowi bardzo przyczynili się do zwycięstwa, przede wszystkim Rodrygo i Camavinga.

Podobne mecze: