Barcelona – Inter 1:0

Radosne podskoki Mourinho wszyscy na Camp Nou zapamiętają na wiele lat. Po tym, jak tydzień temu Inter bez większych problemów wygrał u siebie 3:1, część z kibiców dzisiejszych gospodarzy mogła jeszcze mieć nadzieje na awans. W rewanżu goście nie zaskoczyli – nastawili się na obronę i kontrataki, ale to wystarczyło na Barcelonę. Najlepszy zespół świata był bezradny w starciu z Mourinho i jego zawodnikami.

Goście przyjechali ustawieni na pierwszy rzut oka w 4-4-2 z rombem na środku pola, z tym że tak naprawdę Eto’o częściej biegał na prawym skrzydle ni w ataku. Z przodu zostawał tylko Diego Milito, który po każdym przejęciu piłki przez włoskich obrońców, dostawał długie podanie i miał sam poradzić sobie z obroną Barcelony. Taktyka to jakby ciosana siekierą, ale okazała się skuteczna. Głównym powodem była dyscyplina taktyczna Interu, a kolejnym – brak na boisku Iniesty, który znacznie zwiększyłby potencjał kreatywny Barcelony. Kiedy Xavi był efektywnie pilnowany, to właśnie Iniesta mógłby go zastępować

Na wielkie pochwały zasługuje przede wszystkim Chivu, który przez większą część meczu tak dobrze opiekował się Messim, że Argentyńczyk tylko raz lub dwa zagroził bramce Júlio Césara. Przed linią pola karnego jeszcze w miarę często miał piłkę przy nodze, ale im bliżej był bramki, tym rzadziej miał miejsce by cokolwiek z nią zrobić. Przez całą pierwszą połowę Barcelona wyraźnie dominowała, grając przede wszystkim skrzydłami. Sytuacji bramkowych miała jednak niewiele, a w jedynej naprawdę dobrej świetnie wykazał się Julio Cesar, broniąc strzał Messiego w długi róg. W Interze za piłką było zwykle 9-10 graczy w tym Eto’o, który przy każdej akcji gospodarzy zajmował miejsce na prawym skrzydle.

Najważniejszym wydarzeniem pierwszej połowy była czerwona kartka dla Motty, którą dostał – raczej zasłużenie – po uderzeniu w twarz Busquetsa. Po tym wydarzeniu Inter jeszcze bardziej cofnął się pod własną bramkę i tak grał już do końca. Po przerwie w grze Barcelony nie było widać zmian. Na boisko weszli Bojan i Jeffren, co mogło świadczyć o desperacji ich trenera. Za Sneijdera na boisko wszedł Muntari, by jeszcze zwiększyć potencjał defensywny linii pomocy Interu. Gospodarze coraz bardziej się spieszyli i w efekcie piłkę coraz szybciej zabierali im rywale.

Wydawało się, że przełamanie przyszło w 84. minucie. Wtedy Piqué, po prostopadłym podaniu Messiego, obrócił się w polu karnym, ograł Cordobę i Julio Cesara i strzelił ładnie w długi róg. Może i był na spalonym, ale ta bramka należała się jego zespołowi. Już w doliczonym czasie gry gola strzelił Bojan – ale po wyraźnym zagraniu ręką Toure. Do końca Inter bronił się na własnym polu karnym – pięcioma obrońcami i pięcioma pomocnikami – i udało mu się dowieźć zwycięstwo do końca. Po ostatnim gwizdku Mourinho wystrzelił jak z procy i przebiegł całe boisko. Może myśli już o pracy w Realu?

Zawiedzeni powinni być kibice Barcelony. Słabo wypadli liderzy zespołu: Messi, Xavi i Alves, natomiast Ibrahimović zaprezentował się wręcz fatalnie. Zespołowi nie potrafili też pomóc Keita, Busquets i Pedro. Zabrakło Puyola i Iniesty.

Podobne mecze: