Arsenal – Manchester City 1:3

Po czterech z rzędu meczach bez porazki nikt nie ma wątpliwości, że lider ma zadyszkę. W ligowym pojedynku na szczycie zespół Artety nie wypadł słabo, ale mimo wszystko gorzej od przeciwników. Po świetnym meczu o wygranej gości zdecydowała ich zimna krew pod bramką – i błedy w defensywie Arsenalu.

Przez pierwsze 20 minut oba zespoły starały się nie ryzykować zbyt wiele. To wyczekiwanie przerwał gol De Bruyne’a, którego zespół Guardioli zawdzięczał idiotycznemu (i niecelnemu) zagraniu do bramkarza w wykonaniu Tomiyasu. Belg w odpowiednim momencie wyskoczył do przodu, przejął piłkę i pewnie strzelił obok Ramsdale’a. Do przerwy przeważał Artsenal atakujący to lewą, prawą, środkiem. Oba zespoły w środku pola pokazywały bardzo intensywny pressing z 4-5 graczami nacierającymi na przeciwników.

Wyrównanie gospodarzom przyniósł karny odgwizdany po faulu Edersona na Nketiahu. Pewnie wykorzystał go w 42. minucie Saka. W samej końcówce pierwszej połowy najpierw Ramsdale wybronił strzał Gündogana, a potem Rodri główkował w poprzeczkę. W pomocy Arsenalu wszystkie akcje rozpoczynał Jorginho, natomiast Xhaka przez cały mecz był niewidoczny. Na środku pola MC piłkę rozgrywali Gündogan i Rodri, a także Bernardo Silva, grający wyjątkowo na lewej obronie. De Bruyne grał gdzie mial ochotę – najczęściej gdzieś za jedynym napastnikiem Haalandem.

W drugiej połowie przewagę zaczął zyskiwać zespół z Manchesteru i już w 67. minucie mógł strzelić gola – ale dwa razy sprzed liniii bramkowej wybijali piłkę gospodarze. W 72. minucie piękną akcję wykończył strzałem z lewej strony pola karnego Grealish. Wcześniej z prawej strony zagrał Haaland a Gündogan ją przepuścił. W tej sytuacji obrona londyńskiego zespołu zupełnie się pogubiła i aż trzech przeciwników w polu karnym nie było pilnowanych. Podobne błedy Arsenalu mnożyły się w drugiej połowie. Zespół Artety wyraźnie słabł, a w dodatku był zmuszony do atakowania przez wynik.

W 82. minucie Haaland strzelił na 1:3, a w akcję tę znów zaangażowani byli Gündogan i de Bruyne. Na środku pola karnego Norweg znalazł wystarczająco dużo miejsca na oddanie strzału. I po tym golu oczywiście było już po meczu.

Kolejne dwa mecze Arsenal zagra na wyjeździe z Aston Villa i Leicesterem. Nie są to zespoły z czołówki, ale na pewno zdolne do pokonania już wicelidera. Najciekawsze przed tymi spotkaniami jest to, jak będzie rotował składem trener Arteta. Bo na to, że wszystko samo się ułoży już raczej nie powinien liczyć.

Podobne mecze: