Manchester United – Liverpool 2:1

Przed sezonem mało kto spodziewał się, że po dwóch kolejkach będzie to mecz ostatniego zespołu z dwunastym. Po falstarcie nowy trener MU Erik ten Hag tym razem zasłużenie zdobył trzy punkty i zwiększył presję na Jürgena Kloppa. Po tym meczu bowiem Liverpool ma na koncie tylko dwa remisy.

Zwycięstwo gospodarzom przyniosła raczej zachowawcza i reaktywna taktyka z naciskiem na cofnięta obronę i bezpośrednie podania. Nie przyniosłaby jednak sukcesu bez świetnej postawy wszystkich obrońców, którzy zneutralizowali napastników gości. Po czerwonej kartce Núñeza na środku ataku zagrał Firmino i był raczej niewidoczny – chyba że cofnął się na 40. metr. Swobody nie miał też Salah, który błysnął dopiero golem w końcówce. Najwięcej „szumu” z przodu robił po lewej Díaz, ale nawet ob nie miał pod bramką szczęścia.

Gospodarze grali z mocno cofniętymi Erisksenem i Mc Tominayem na środku. Do przodu często wychodził Malacia, który na spółkę z Elangą przeładowywali Alexandeer-Arnolda i stworzyli wiele okazji do zdobycia gola. Już w 16. minucie po podaniu tego pierwszego na środku pola karnego piłkę dostał Sancho i spokojnie strzelił do siatki, mimo desperackiego wślizgu Milnera. Zaspał w tej sytuacji Van Dijk, a także Henderson – który z kolei w akcjach ofensywnych był silnikiem swojego zespołu. Brakowało jednak błyskotliwościwości Tiago i zdecydowania Fabinho, których nie było w wyjściowym składzie.

Liverpool przeważał od straty pierwszej bramki do końca, ale rzadko zaskakiwał obronę MU i miał okazję na strzały. Najbliżej zdobycia bramki dla gości był… Fernandes, którego strzał na własną bramkę w 41. minucie zablokował najlepszy na boisku Martinez. Po przerwie na 2:0 podwyższył Rashford po stracie Hendersona i prostopadłym podaniu rezerwowego Martiala. Później frużyna Kloppa coraz bardziej ryzykowała i szła do przodu, a kolejne sytuacje bramkowe zmarnowali Rashford i Fernandes. Co prawda Salah w 81. strzelił gola kontaktowego, ale na wyrównanie nie zasłużył.

W zespole gospodarzy na brawa zasłużyli wszyscy obrońcy. Reszta zespołu aktywnie wspierała ich w defensywie i w odpowiednich momentach włączała się w ataki. Znamienne, że w wyjściowym składzie zabrakło Cristiano Ronaldo i Maguire’a. Zresztą po tej wygranej Ten Hag nie ma żadnego powodu by ich tam wstawić w kolejnym meczu. Klub kontynuuje politykę szalonych transferów – do zespołu dołączył własnie Casemiro z Realu, a niedługo pewnie zrobi to de Jong z Barcelony. Holender, jak wielu przed nim, ma za zadanie w końcu zbudowac zespół walczący o tytuły – gdy w tle kibice protestują przeciwko włascicielom i zarzadowi klubu.

W porównaniu do niego Klopp ma na tę chwilę nieograniczony kredyt zaufania. Jeśli jednak drużyna nie wróci szybko do czołówki, szybko pojawią się konflikty w szatni i niezadowolenie. Niemiec po raz kolejny musi zmobilizować do walki graczy, z którymi wygrał już tak wiele.

Podobne mecze:

    Brak podobnych meczów