Napoli – Juventus 2:1

Po raz pierwszy w historii Serie A Juventus żadnego z pierwszych trzech meczów. Po kiepskim poprzednim sezonie i zmianie trenera Pirlo na Allegriego na razie nie widać postępu. Napoli, także z nowym trenerem na ławce, dominowało na boisku i wygrało zasłużenie. Zwycięską bramkę strzeliło jednak dopiero w końcówce, a pierwszego gola zawdzięczało kolejnej w tym sezonie pomyłce Szczęsnego.

Od razu wypada przyznać, że dla Allegriego nawet ustalenie składu na ten mecz było ciężkim zadaniem. Po dwóch tygodniach reprezentacyjnego grania nie mógł skorzystać z Chiesy, Dybali, Arthura, Bentancura, Alexa Sandro, a Kean był zbyt zmęczony, by grać od początku. W zespole Spallettiego było niewiele lepiej. Brakowało: Meretta, Demme, Lobotki, a Zielińskiego, po niedawnej kontuzji, trener bał się wstawić do wyjściowego składu.

Zgodnie z oczekiwaniami, gospodarze od początku wzięli się za ataki, a goście się bronili, w ustawieniu 4-4-2 i liniami pomocy i obrony grającymi blisko siebie. Nawet po przejęciu piłki piłkarze z Piemontu nie byli w stanie jej dostarczyć do Kulusevskiego lub Moraty i stratami rozpoczynali kolejne ataki Napoli. Próby przedarcia się na pole karne środkiem boiska nie udawały się Elmasowi, dlatego z każdą minuta przybywało akcji lewą i prawą stroną. Do ataków dopingowało ich mocno to, że już od 10. minuty przegrywali 0:1, po tym jak Manolas w ryzykownej sytuacji zdecydował się na podanie do Ospiny, które przejął Morata i z zimną krwią strzelił z ostrego kąta.

Na przerwę piłkarze Juventusu schodzili prowadząc, po zmarnowaniu przynajmniej dwóch dobrych okazji na kolejną bramkę. W przerwie Spaletti zmienił Elmasa na Ounasa, a Insigne częściej pojawiał się na środku ataku, sprawiając sporo problemów obrońcom z Turynu i napędzając akcje gospodarzy. Napoli nadal przeważało, ale nadal też oddawało niewiele strzałów na bramkę Szczęsnego. Jeden z nich przyniósł im w 57. minucie wyrównanie. Spoza pola karnego uderzył Insigne, Szczęsny zbyt krótko odbił piłkę, a dobrze ustawiony Politano pewnie wbił ją do siatki. Ten gol nie zieminił niczego w obrazie meczu. Juventus cofał się na 30. metr, a Napoli swobodnie rozgrywało piłkę. Ruiz zostawał z tyłu, a do przodu wychodził z nią Anguissa, który rozegrał bardzo dobry, szczególnie jak na debiut, mecz.

Trener Allegri po golu zmienił ustawienie na 5-3-2 i nastawił się na kontry 3-4 graczami. Biorac pod uwagę skłonność Napoli do błędów w obronie, to była dobra taktyka. Ale zamiast strzelić gola po kontrataku, Juventus stracił go po rzucie rożnym w 85. minucie. Zieliński dośrodkował, a rezerwowy Kean oddał strzał na własną bramkę. Szczęsny zdołał jeszcze odbić piłkę, ale stojący przed nim Koulibaly bez problemu strzelił na 2:1. Trudno zrozumieć, jak obrońcy gości mogli zostawić nie pilnowanego w polu karnym najlepiej grającego głowa przeciwnika. To kolejny objaw ogólnych problemów Juventusu z defensywą, jego tradycyjnie najsilniejszą bronią przez lata sukcesów.

Trudno było nie zauważyć jeszcze jednej rzeczy: co chwilę któregoś z graczy łapały skurcze – konsekwencja wypełnionego turniejami reprezentacyjnymi lata i intensywnego początku sezonu. W tym kontekście ostatnie propozycje FIFY by rozgrywac mistrzostwa świata co dwa lata brzmią co najmniej niepoważnie.

Podobne mecze: