Real Sociedad – Villarreal 1:1

To był dobry mecz w obu połowach, ale emocjonujący przede wszystkim w pierwszej. Po przerwie cieszyć mogli się przede wszystkim nieliczni koneserzy gry defensywnej. Lider nie przedłużył serii zwycięstw do siedmiu a trzeci zespół tabeli nie przegrał po raz szósty z rzędu.

Obie bramki padły z rzutów karnych. Goście zaczęli mecz znacznie lepiej i prowadzili już po sześciu minutach, po tym jak Elustondo bezmyślnie przewrócił wchodzącego w pole karne Estupiñána a Moreno pewnie strzelił z karnego. Po tym golu inicjatywę przejęli gospodarze i stworzyli wiele sytuacji bramkowych, często przy drobnej pomocy przeciwników. Marnowali je: świetnie zapowiadający się Barrenetxea, Le Normand i Oyarzabal, z którego upilnowaniem obrońcy zespołu Emery’ego mieli najwięcej problemów. Wyrównał on zresztą wynik – po dość dyskusyjnym zagraniu ręką na polu karnym. Mało widoczny był za to Willian José – choć gdy już dostał dokładne podanie, był w stanie przytrzymać piłkę i odegrać, zgodnie ze swoją rolą na boisku.

RSSS bardzo duże niebezpieczeństwo stwarzał po rzutach rożnych bitych z obu stron przez Lopeza. Piłkarze VCF nie byli w stanie upilnować przeciwników w polu karnym, co powinno dostarczyć pomysłów trenerom kolejnych przeciwników.

Po przerwie obie drużyny nadal broniły bardzo wysoko – a mimo to było bardzo niewiele prób prostopadłych zagrań. Aktywny przed przerwą Moreno był w drugiej połowie niewidoczny, podobnie jak Chukwueza, który zmienił kontuzjowanego Baccę. Grę gości najbardziej ożywał Estupiñán, który na lewej stronie wywalczył wiele rzutów wolnych. Na prawej stronie nie robił tego samego ani Gaspar ani Trigueros, który koncentrował się na bronieniu. W ogóle obie drużyny wyjątkowo rzadko grały bokami, a napastnicy (i teoretycznie skrzydłowi w zespole RSSS) trzymali się blisko środka.

Płynnych akcji po przerwie było mało, a im bliżej końca, tym bardziej wydawało się, że zespoły są zadowolone z remisu. To wszystko przy wysokim tempie i bardzo intensywnym pressingu – który jednak nie zostawał miejsca na błyskotliwość w ofensywie. Nie błyszczał Parejo, a w zespole gospodarzy wyraźnie brakowało kontuzjowanego Davida Silvy. Ani Portu ani Januzaj, którzy weszli na boisko po przerwie, nie stworzyli swoim kolegom dobrych sytuacji bramkowych.

Podobne mecze: