Atalanta – Lazio 3:2

Bohaterowie obecnego sezonu po raz kolejny nie zawiedli. Atalanta i Lazio rozegrały świetny mecz, emocjonujący nawet przy ciszy na trybunach, dzięki której można było słyszeć pokrzykiwania trenerów Inzaghiego i Grittiego, który zastępował zawieszonego Gasperiniego. Ofiarą tego świetnego pojedynku padły niestety mistrzowskie ambicje Lazio. Po przegranej w Lombardii, drugi zespół tabeli potrzebuje dwóch potknięć Juventusu, by go dogonić.

Takiego końca nie zapowiadały pierwsze minuty meczu. Gracze Atalanty wyszli na boisko jakby zaspani – i z jednej strony zgodnie z długofalową wizją Gasperiniego – bronili bardzo wysoko, a z drugiej – zapominali o tym, że Lazio świetnie gra szybkie bezpośrednie akcje i ma z przodu Immobile i Corrę – a za ich plecami serwującego świetne podania Luisa Alberto. Po 11 minutach było już 2:0 dla gości. Pierwszą bramkę dla Lazio zdobył de Roon, który wbił centrę Lazzariego z prawej do własnej bramki, a drugą – pięknym strzałem z 20 metrów Milinković-Savić, który napędzał akcje ofensywne swojej drużyny i „sklejał” obronę z atakiem. Duża część długich podań trafiała właśnie do niego, podczas gdy dwaj napastnicy wybiegali już do przodu.

Z przodu Atalanta składne akcje zaczęła budować dopiero po 20. minucie. Wcześniej gracze na poszczególnych pozycjach poruszali się w innym tempie, a Zapata czekający z przodu na piłki albo ich nie dostawał, albo przyjmował niezgrabnie i nie miał okazji do strzału. Gómez przez większą część pierwszej połowy był niewidoczny. Lekiem na te problemy miało być forsowanie prawej strony – i to przez Hateboera była rozgrywana większość akcji gospodarzy. Holender co prawda nie jest jakimś wirtuozem, ale często za pomocą prostych środków udawało mu się ograć trzeciego lewego obrońcę Lazio, lub po prostu podciągnąć akcję do przodu. Przed przerwą Atalanta dominowała już zupełnie i została wynagrodzona piękną bramką Gosensa, który podręcznikowo uderzył głową właśnie po centrze Haateboera.

Po przerwie nadal przeważali gospodarze, którzy nie zmienili stylu grania – ale udało im się zmobilizować Gómeza, który brał już udział w niemal każdej akcji ofensywnej. Ze świetnej strony pokazywał się Malinowski, który grał bardziej z przodu niż zwykle – pod nieobecność Pasalicia i ilicicia, który wszedł na boisko dopiero w końcówce. Ukrainiec wykorzystywał każdą lukę przed obroną gości, strzelał z daleka, podawał, dryblował. Jego wysiłki zostały wynagrodzone w 66. minucie, kiedy strzelił najpiękniejszego gola meczu: lewą nogą, pod poprzeczkę z około 16. metrów. Piłka leciała tak szybko, że Strakosha nie zdążył nawet wyciągnąć rąk do góry. Na boisku byli już wtedy Caicedo i Parolo. Ten drugi zastąpił kontuzjowanego Cataldiego, co być może miało kluczowy wpływ na wynik. Trener Atalanty posłał na boisku lepszego w kontrach niż Zapata Muriele i Castagne, który zastąpił zmęczonego Gosensa.

Zwycięstwo gospodarzom dała wpadka Stakoshy, który po wcześniejszej dobrej grze, nie wyszedł do centry Gómeza i pozwolił Palomino strzelić głową na 3:2. Niestety dla Lazio, gol był zasłużony, bo przez całą drugą połowę drużyna Inzaghiego broniła się, nie będąc w stanie skontrować Atalanty. Gasperini (lub jego zastępca) w przerwie poprawili błędy z pierwszej połowy, natomiast goście z Rzymu po przerwie grali tylko gorzej, także na skutek pięciu zmian. Ci, którzy mieli nadzieję na mistrzostwo Lazio, będą po tym meczu smutni. Nie zmienia to faktu, że drugie miejsce też będzie ich dużym sukcesem, podobnie jak czwarte Atalanty, która pewnie znów będzie grała w Lidze Mistrzów.

Podobne mecze: