Atlético – Real 0:0

Po dobrym meczu madryckie zespoły podzieliły się punktami – co odpowiada przebiegowi spotkania i z czego obaj trenerzy mogą być zadowoleni – szczególnie że Barcelona słabo zaczęła sezon. Gdyby słabiej zagrały linie obronne i bramkarze, mogło paść kilka bramek, ale to właśnie gracze broniący byli gwiazdami tych derbów. Z przodu, Benzema i Costa byli przez większą część meczu zupełnie niewidoczni i nie mieli nawet jednej solidnej okazji na strzelenie gola.

Drużyny wyszły na boisko w przewidywalnych składach – z wyjątkiem Vitolo i Valverde, którzy pracą na treningach wywalczyli sobie miejsca w liniach pomocy. Atlético, jak bardzo często wcześniej, zagrało bez skrzydłowych, których rolę mieli spełniać bardzo ofensywnie ustawieni boczni obrońcy. Szczególnie Trippier prowadził dużą część ataków gospodarzy i zwykle niebezpiecznie centrował na pole karne. Druga drogą pod bramkę Courtois było dla piłkarzy Simeone podanie do Feliksa, który umiejętnie przytrzymywał piłkę, przedzierał się środkiem lub zgrywał na bok. Renan Lodi w atakach prawie w ogóle nie był wykorzystywany – tak jakby trener kazał gospodarzom forsować ataki flanką, której bronił Nacho.

Boczni obrońcy Realu nie grali aż tak ofensywnie. Na skrzydłach często atakowali Hazard i Bale, którzy dostawali piłki od Valverde i Kroosa. Nie radzili sobie jednak zbyt dobrze. Szczególnie Belg był dość apatyczny, nie potrafił sobie znaleźć dobrej pozycji, a gdy już miał piłkę przy nodze, wygrywał niewiele pojedynków z obrońcami. Przez całą pierwszą połowę nieznacznie przeważali gospodarze, ale Real dobrze się bronił i Diego Costa mógł dotknąć piłki tylko wtedy, gdy cofnął się po nią do drugiej linii. Vitolo starał się wychodzić do podań to na środku, to na jednym i drugim skrzydle, ale nie przyniósł zbyt wiele korzyści Atlético, tylko sporo zamieszania. Simeone zmienił go już w przerwie na Correę.

W drugiej połowie solidniej grał Real i stworzył sobie znacznie więcej sytuacji strzeleckich. Naprawdę dobrych było niewiele, ale kilka razy dobrymi interwencjami musiał wykazać się Oblak. Simeone, widząc co się dzieje na boisko, wprowadził kolejnych zmienników: Lemara i Llorrente (Saúl został wtedy lewym obrońcą), ale mimo dwóch skrzydłowych na boisku, jego zespół po przerwie nie był w stanie tworzyć niebezpieczeństwa przy liniach bocznych. Obrońcy Realu w odpowiednich momentach atakowali, by odbierać piłkę, w odpowiednich się cofali, by nie dać możliwości zagrania za plecy. Wściekający się przy linii bocznej Simeone był wyraźnie tym zdenerwowany.

Podsumowując: obu zespołom należą się brawa za postawę w obronie – zarówno bramkarzom, obrońcom jak i pomocnikom. Gracze ofensywni nie pokazali błyskotliwości, która była potrzebna by przezwyciężyć dobra defensywę. Dlatego w tym dość ciekawym meczu nie padły bramki.

Podobne mecze: