Ludzie od zawsze poza oficjalnymi nazwami i nazwiskami, nadawali rzeczom i osobom przydomki, przezwiska, stosowali peryfrazy. Często po prostu po to, by nie było nudno – co było wystarczającą motywacją rozwoju wielu poetyckich karier. Nie inaczej jest w świecie piłki nożnej, pełnej subkultur nielubiących oficjalnego języka, podkreślających swoją odrębność i jedność grupy. Przezwiska nadaje się w nim nie tylko piłkarzom i kibicom, ale także samym drużynom. Wyniki są często interesujące lub nawet zabawne.
Przydomek pozwala rzecz lub osobę „oswoić” – podkreślić to, że ją dobrze znamy, mamy do niej stosunek emocjonalny, nieważne, czy to miłość czy nienawiść. W tym drugim przypadku, przydomek pozwala coś lub kogoś obśmiać, zadrwić, a jeśli jest wystarczająco dobry – rozprzestrzenia się wśród kibiców z tej samej grupy. Ważna jest też różnorodność – bo w końcu ile zespołów może się nazywać „KS [Nazwa Miasta]” lub „FC [Nazwa Miasta]”? W USA rozwiązaniem jest najczęściej nadanie nazwy zwierzęcia, najczęściej w liczbie mnogiej, ale w europejskim futbolu ten zwyczaj się nie przyjął – dlatego niewiele jest w nim „Raptorów”, „Niedźwiedzi” czy „Jastrzębi” – przynajmniej tych oficjalnych. Są za to obficie używane w przydomkach, które zrastają się z symboliką klubu tak, że są stosowane w oficjalnych materiałach – poza tym, że kibice wypisują je na flagach i używają w stadionowych przyśpiewkach.
| Ustawienie: | Trener:
| Ustawienie: | Trener:
Najlepszy na boisku:
Zwierzęta
To chyba najczęściej stosowany schemat i są w nim gatunki, które cieszą się wyjątkową popularnością. Przykładem są „Orły”, które można znaleźć niemal w każdym kraju i każdej lidze. Tak nazywane są między innymi: Benfica, Lazio, Crystal Palace, Eintracht Frankfurt, a zespół z holenderskiego Deventer nosi nawet oficjalną nazwę „Go Ahead Eagles” – nie wiadomo zresztą dlaczego po angielsku. Nie brakuje też majestatycznych kotów: Athletic Club z Bilbao to „Lwy”, podobnie jak Millwall czy Brescia. Hull to „Tygrysy” a Ałania Władykaukaz ma w logo panterę.
Dużo jest też wilków: Wolverhampton Wanderers FC to dla wszystkich kibiców w Anglii po prostu „Wolves”, podobnie jak VfL Wolfsburg w Niemczech, który na dodatek swego czasu trenowany był przez Wolfganga Wolfa (o innych kuriozalnych zbiegach okoliczności związanych z nazwiskami przeczytasz tutaj). AS Roma to „Wilczyca” a to zwierze w swoim logo mają też Pacenza i Dinamo Bukareszt. Całkiem sporo jest też inspiracji innymi gatunkami psowatych: OSC Lille to „Les Dogues”, Bologna to „I Veltri”, czyli „Charty”, Huddersfield to „Terriery”. Najsłynniejsze „Lisy” grają w Leicester, ale są też inne, na przykład w Alavés.
Poza tym są znacznie ciekawsze przypadki mniej popularnych zwierząt. Niemal wszyscy kibice w Europie wiedzą, że Levante to „Żaby” a Espanyol to „Papużki” – w obu przypadkach chodzi o gatunki mieszkające w pobliżu byłych stadionów. Całkiem dobrze reprezentowane są ryby, które mają „swoje” kluby we Francji (Lorient – „Dorsze”), Hiszpanii (Málaga – „Sardele”) i Włoszech (Livorno to „Kiełbie” a Crotone to „Rekiny”). Są też „Krokodyle” (Nîmes), „Dzięcioł” (Ascoli), wiele „Kanarków” (Nantes, Norwich), „Bobry” (Paços de Ferreira), „Zaskroniec” (Inter Mediolan), „Szerszenie” (Watford), „Pszczoły” (Brentford) a nawet… „Stonka ziemniaczana” (Aachen). Najbardziej poetycki jest przydomek „Latające osły” nadany przez kibiców Hellas lokalnej konkurencji z Chievo. Dziś to ci drudzy grają w Serie A i patrzą na rywali z góry.
Praca i gospodarka
Tematu do nadawania przydomkom wielokrotnie dostarczały też zawody, którymi parali się kibice lub, w czasach amatorskiego futbolu, także piłkarze. „Garncarze” to niemal oficjalna nazwa Stoke City, ale także Alcorcón. Schalke Gelsenkirchen to „Górnicy”, podobnie jak przynajmniej kilkanaście klubów ze środkowej i wschodniej Europy noszących oficjalnie taką nazwę, na przykład Zabrze, Polkowice i Donieck. Rotherham to „Młynarze” a Reading – „The Biscuit Men” od fabryki ciastek w okolicy stadionu.
Sporo takich skojarzeń zostawił na wschodzie Europy realny socjalizm, w którym patronat nad klubami przejmowały zakłady albo nawet całe gałęzie przemysłu. Kolejarskimi klubami są do dziś na przykład Lokomotiw Moskwa, Lech Poznań, Željezničar Sarajevo, CFR Cluj. Wojskowymi – Legia Warszawa i CSKA Moskwa a pod patronatem sił specjalnych grały Dynamo z Kijowa i Moskwy. W Wielkiej Brytanii pamiątki po przemyśle ciężkim zostały w przydomkach West Hamu („Młoty”, „Żelazo”), Scunthorpe czy Gretny „Kowadło”.
„Rolnikami” lubią się nawzajem określać kibice w Holandii – taki przydomek nadali PSV Eindhoven, które jest też nazywane „Zarówkami” z racji branży sponsora. De Graafschap to nawet „Superboeren”, czyli „Superrolnicy”. Kibice Ipswich, mimo rumaka w tle, są określani jako „Tractor Boys”, z racji wiejskiego otoczenia. Z Holandii pochodzi też wyjątkowo dziwny przydomek Excelsioru Rotterdam, który jest nazywany „Oud papier-club” – „Makulatura” – z racji tego, że jego właściciele prowadzili biznes recyklingowy. Rolnicze inspiracje lubią też kibice w Hiszpanii. CD Leganés to „Pepineros”, czyli „Zbieracze ogórków” a Murcia to „Pimenteros”, czyli „Zbieracze papryki”. Maskotką pierwszego z tych klubów jest zresztą… gigantyczny ogórek.
Grupy etniczne i kulturowe
Szczególnie często na Półwyspie Iberyjskim używa się w odniesieniu do kibiców i ich zespołów nazw plemion czy grup narodowych. Kibice stołecznego Atlético to „Indianie”, Realu to „Wikingowie”, Realu Oviedo to „Goci” a Celty Vigo – oczywiście „Celtowie”. Są też „Nasrydzi” z Granady i „Kalifowie” z Kordoby a także „Turcy” z La Corunii – ci ostatni sami nie wiedzą, dlaczego. Oczywiście nazywanie kibiców z San Sebastian „Baskami” lub z Barcelony „Katalończykami” nie ma typowego dla przydomków smaczku – bo to po prostu fakt.
Taki schemat nazewnictwa jest też stosowany w Wielkiej Brytanii. Dundee United to „Arabowie” a Partick Thistle to „Madziarzy”.
Wygląd i kolory
Podobnie jak w przypadku ludzi dysponujących charakterystycznym wyglądem, na takiej podstawie nadaje się też przydomki klubom i ich kibicom. Najsłynniejszy i chyba najzabawniejszy przykład to drugie, a właściwie pierwsze określenie kibiców Atlético Madryt, czyli „Colchoneros” – „Materacownicy”. Wszystko z powodu tego, że w Hiszpanii tradycyjnie materace były obszywane materiałem w biało-czerwone pasy – jak koszulki piłkarzy tego klubu. Kibice KRC Genk są nazywani „Smerfami” a lokalni rywale ze St. Truiden – „Kanarkami” – z powodu barw klubowych. Podobnie jest w przypadku Hiberniana, który jest nazywany „Kapustą” i Spartaka Moskwa, który czerwono-białym barwom a także patronatowi przemysłu spożywczego zawdzięczał mało wdzięczny przydomek „Mięso”.
Podobnie jest w przypadku przydomku „Merengues”, czyli „Bezy” piłkarzy Realu Madryt – którzy od zawsze grali w białych koszulkach. Inne cukiernicze skojarzenie było powodem nadania Os Belenenses przydomku „Pastéis” od słynnych ciastek sprzedawanych w okolicy wieży z Belém w Lizbonie. Od koloru koszulek nazywa się zresztą kluby takie jak Fiorentina, Torino czy Cracovia. Wyjątkowo kreatywne jest pod tym względem określenie „Łupiny arbuza” na grających w zielono-czarnych strojach piłkarzy Sassuolo. Od wyglądu wywodzi się też podobno określenie „Garbusy” na graczy Juventusu, którzy dawno temu grali w zbyt dużych koszulkach, które w biegu na plecach wypełniały się powietrzem, tworząc garba.
Najdziwniejsze moim zdaniem zdaniem jest określenie „Culers” czy „Culés” na kibiców FC Barcelony. Znaczy ono po katalońsku czy kastylijsku ni mniej ni więcej niż po prostu… „Dupy”. Historia jest wyjątkowo ciekawa: gdy na stadionie ulubionego klubu barcelończyków działo się coś ciekawego, na trybunach brakowało miejsc. Część kibiców stała w przejściach, ale ci najbardziej ceniący sobie wygodę, siedzieli na ogrodzeniu. Przechodzący obok stadionu widzieli właśnie tę część ciała tych zdesperowanych kibiców.
Podobne mecze:
- Brak podobnych meczów