Real – Sevilla 2:0

Przez ostatnie kilka tygodni fani Realu mogli się na zespół trenera Solariego wyłącznie skarżyć. Dziś zobaczyli drużynę walczącą o każdy metr boiska i przejmującą kontrolę nad meczem. Mimo to, Sevilla, która przyjechała się bronić, mogła zremisować. Na szczęście dla gospodarzy, w końcówce wspaniały strzał wyszedł ich defensywnemu pomocnikowi Casemiro.

Solari musiał ustawić zespół bez kontuzjowanych: Bale’a, Asensio, Mariano, Kroosa, Llorente i zawieszonego za kartki Marcelo. Skorzystali na tym przede wszystkim: Reguilón, Ceballos, Vinicius i Lucas Vázquez – i nie odstawali od bardziej doświadczonych kolegów. Real od początku przejął zupełną kontrolę nad meczem i grał dwa razy więcej podań niż goście, którzy mieli fatalną skuteczność celnych zagrań na poziomie 60 procent. Bardzo dużo zamieszania w ich szeregach robił Vinicius, który z lewej strony wchodził do środka i kilka razy wchodził dryblingami w pole karne. Bardzo aktywny był też Ceballos – zarówno w obronie jak i ataku. Modrić grał znacznie wyżej niż przez ostatnie kilka lat w Madrycie – zaraz za środkowym napastnikiem Benzemą. Piłkarze Realu zaczynali pressing jeszcze 25 metrów od bramki Vaclika i przynosiło to efekty. Kilka akcji po szybkim odzyskaniu piłki kończyło się niecelnymi strzałami lub interwencjami czeskiego bramkarza.

Jeśli trener Machin planował coś więcej, niż stanie na własnym polu karnym i wybijanie z niego piłki, to ten plan się nie powiódł. Pressing Realu w środku pola uniemożliwiał andaluzyjczykom rozgrywanie, mimo pomocy Escudero i Navasa na bokach. Ich dwóch napastników z przodu nie dochodziło do długich podań – częściowo ze względu na dobrą grę Ramosa i Varane’a, częściowo dlatego, że Ben Yedder i André Silva nie są sprinterami. Szczególnie drugi z nich był zupełnie niewidoczny – jak wcześniej w wielu meczach Sevilli i Milanu. Trener Sevilli zdał sobie z tego zresztą sprawę, bo po przerwie zmienił ich obu na szybszych: Promesa i Munira. Zawodził też Banega, który zaliczył bardzo dużo strat a prostopadłe podania, z których znany jest od wielu lat, nie docierały do kolegów z przodu. Wzorowo grał Kjær, bez którego goście przegraliby ten mecz przynajmniej 0:4.

W pierwszej połowie Sevilli udało się jeszcze przeprowadzić dwie ciekawe akcje, z których mogła nawet strzelić bramkę. Po przerwie grał już tylko Real, a goście nie potrafili przejść z piłką połowy boiska. Mimo to, nadal było 0:0. Piłkarze gospodarzy starali się częściej uderzać z daleka i przyniosło to efekty. W 67. minucie Ceballos miał pecha – jego piękne uderzenie wylądowało na poprzeczce. Dziesięć minut później więcej szczęścia miał Casemiro – jego strzał z 25 metrów wylądował w „oknie” bramki Vaclika, który zdołał tylko dotknąć piłkę. Sevilla nie ruszyła do ataków, a na dodatek gola Modriciowi sprezentował Carriço, który popełnił fatalny błąd przy wyprowadzaniu piłki. Chorwat wzorowo go wykorzystał i ustalił wynik meczu.

Dzięki trzem punktom, Real wyprzedził w tabeli Sevillę i do Barcelony traci (przed jej niedzielnym meczem) siedem punktów. Madryccy kibice mogą nadal mieć nadzieję na przynajmniej drugie miejsce na koniec sezonu. Budująca będzie na pewno dobra gra lidera drugiej linii Modricia i jego partnerów Ceballosa i Casemiro. Problemem do rozwiązania – zbyt mały wpływ Benzemy na grę. Francuz co prawda, jak zwykle, pracuje dla zespołu, przytrzymuje piłkę z przodu i dokładnie ją odgrywa, ale sytuacji bramkowych ma niewiele. Brakuje oczywiście Cristiano Ronaldo, który potrafi jednocześnie być skrzydłowym i środkowym napastnikiem – czego nie umieją np. Vinicius i Lucas.

Podobne mecze: