Inter – Napoli 1:0

W tym meczu oba zespoły zagrały dokładne przeciwieństwo szybkiej i efektownej gry à la Jürgen Klopp – i nic dziwnego, że nie oglądało się go zbyt dobrze. Trudno się też dziwić kibicom Interu, że chcą zwolnić minimalistę Spallettiego. Napoli wydaje się ewoluować pod wodzą Ancelottiego w stronę bardziej zrównoważonej gry – i na razie nie przynosi to dobrych efektów. Jego drużyna ma siedem punktów mniej i o dziesięć bramek gorszy bilans niż przed rokiem.

Na San Siro goście nie stworzyli sobie wielu dobrych sytuacji bramkowych – w dużej części dzięki dobrej grze defensywnej Interu. Na wyróżnienie zasłużyli przede wszystkim środkowi obrońcy, ale także trójka środkowych pomocników i skrzydłowi, którzy wszyscy bardziej koncentrowali się na obronie. W efekcie przez cały mecz Napoli grało zbyt wolno, niemal nie stosując długich podań – bo z przodu nie było wolnych napastników. Wyglądało też na to, że trener Napoli kazał swoim rozgrywającym grać bezpiecznie – zupełnie inaczej, niż Sarri. Usprawiedliwić gości może to, że ich najbardziej kreatywny piłkarz – Hamšík – musiał już w 24. minucie zejść z boiska z kontuzją.

Inter wyszedł na boisku z dwoma playmakerami w składzie: Brozović wyprowadzał piłki z własnej połowy, a Valero z przodu wchodził w luki, dryblował i podawał do przodu lub na boki. Przez całą pierwszą połowę gospodarze dominowali w posiadaniu piłki, grali jednak dość wolno. Wynikało to z pressingu Napoli, niezłego ustawiania się tej drużyny i braku wsparcia ze strony Asamoaha i D’Ambrosio na skrzydłach – przez co trudno było stworzyć przewagę z przodu, jakkolwiek by się nie starał dobrze grający Valero. João Mário udzielał się zarówno w obronie jak i ataku, ale zbyt rzadko stwarzał swoim kolegom alternatywę do podań na boki. Icardiego przed przerwą było widać tylko dwa razy: bezpośrednio po pierwszym gwizdku, gdy z połowy boiska niemal przelobował Mereta i w 42. minucie, gdy po błędach obrony Napoli oddał dobry strzał i z bramki wybił ją Koulibaly.

W drugiej połowie zespoły zamieniły się rolami: to neapolitańczycy prowadzili grę a Inter niby nastawiał się na kontry, ale grał zbyt wolno, by skorzystać na wyjątkowo licznych tego dnia błędach Allana. W zespole gości rozgrywał przede wszystkim Zieliński, który po kontuzji Hamšíka przeszedł na środek. Polak robił to poprawnie, ale rzadko zaskakiwał przeciwników dryblingami, strzałami z daleka czy błyskotliwymi podaniami. Akcje Napoli posuwały się zbyt wolno do przodu a niewidoczni lub nieskuteczni w ataku byli: Rui, Maksimović i Callejón. Jak można się było spodziewać, na boisko wszedł Mertens – ale Ancelotti nie chciał zaryzykować i zdjął z boiska Milika, który spisywał się wcześniej lepiej, niż bardzo chaotyczny Insigne. Nie było zmiany ustawienia na 3 napastników, której oczekiwali fani Napoli.

Kluczowa dla meczu była 81. minuta, kiedy grający wcześniej bezbłędnie Koulibaly dał się ponieść nerwom i po własnym faulu zaczął bić brawo sędziemu, który zmuszony był mu pokazać czerwoną, zamiast żółtej kartki. To samo można powiedzieć o 89. minucie, kiedy po kontrze Napoli Handanović „wypluł” piłkę na 10. metr i najpierw sam obronił dobitkę Insigne, a potem mógł dziękować Asamoahowi, który stał na środku bramki i wybił mocny strzał Zielińskiego. Ta niewykorzystana sytuacja zemściła się na gościach już trzy minuty później, kiedy Keita Baldé ograł na lewej stronie Insigne i Ghoulama, a jego centrę na środku pola karnego wykorzystał Martinez. Można być pewnym, że gdyby na boisku był Koulibaly, zablokowałby ten strzał. Mimo że do końcowego gwizdka zostały sekundy, Insigne zdążył jeszcze obrazić sędziego i dostał czerwoną kartkę.

Tym razem to zmiany Spalettiego wyszły jego zespołowi na dobre i jego rezerwowi razem wypracowali jedyną bramkę. Zmiany Ancelottiego przyczyniły się do porażki w meczu, który jego zespół powinien był zremisować.

Podobne mecze: