Hiszpania – Anglia 2:3

Upokorzona w pierwszej połowie Hiszpania, po przerwie zdołała strzelić dwie bramki a powinna jeszcze mieć okazję na trzecią – z rzutu karnego. Mimo to nie sposób nie docenić kolejnego dobrego występu Anglii, która pod wodzą trenera Southgate’a cały czas rośnie. Tym razem jej ofiarą padł Luis Enrique i jego, najwyraźniej zbyt pewni siebie, piłkarze.

Przed meczem jednoznacznym faworytem byli Hiszpanie, którzy grali u siebie, w meczach Ligi… Czegośtam UEFA spisywali się znacznie lepiej i dobrze wystartowali pod wodzą nowego trenera. Anglicy przystąpili do meczu z wieloma kontuzjami i dość eksperymentalną trójką pomocników.

Ryzyko opłaciło się, bo już do przerwy było 3:0 dla gości a gospodarzy żegnały gwizdy. Anglicy wykorzystali wszystkie swoje okazje bramkowe. Dwa gole strzelił Sterling – trafiając dla reprezentacji po raz pierwszy od trzech lat. Dwie z tych akcji rozpoczął długim podaniem Pickford, który poza tym obronił jedną niemal stuprocentową sytuację dla Hiszpanów. Dwie asysty zaliczył Kane, który w ataku wyciskał co się da z każdej akcji a w obronie wybijał piłkę z pola karnego po rzutach rożnych.

W drużynie Hiszpanii katastrofalnie grał środek obrony, który spóźniał się ze spalonymi i notorycznie gubił krycie, czego efektem były bramki. Bardzo słabo grali też boczni obrońcy, Saul i Busquets, którzy niecelnymi podaniami napędzali angielskie kontry. W ataku Hiszpania grała powolnie, jakby podając po to, by pobić rekord liczby podań, nie stwarzając zagrożenia dla przeciwników.

Po przerwie Anglicy zaczęli się bronić i dzięki temu gospodarze nadal byli w grze. Ceballos rozkręcił swój zespół, Alcácer strzelił kolejnego gola po wejściu z ławki a polski sędzia Marciniak nie odgwizdał ewidentnego karnego po głupkowatym dryblingu Pickforda w polu karnym. W doliczonym czasie gola na 2:3 strzelił Ramos. Smaku zwycięstwu angielskich piłkarzy dodało to, że przed pierwszym gwizdkiem publiczność na stadionie Betisu wygwizdała ich hymn.

Podobne mecze: