Burnley – Totttenham 0:3

Oglądając ten mecz, trudno było uwierzyć, że Burnley zajmuje siódme miejsce w tabeli Premier League – a nie na przykład walczy o utrzymanie albo o awans w Championship. Podopieczni Seana Dyche’a nie pokazali tym razem ani indywidualnych umiejętności, ani gry zespołowej i powinni byli przegrać przynajmniej 0:5 z Tottenhamem, w którym duża część piłkarzy zagrała po prostu słabo.

Gwoli sprawiedliwości: ten mecz mógł się potoczyć zupełnie inaczej. Już w trzeciej minucie będący ostatnio pod formą Dele Alli sfaulował przeciwnika w taki sposób, że mógł się obawiać czerwonej kartki. Dostał żółtą a po kolejnych trzech minutach symulował faul w polu karnym, za co powinien był wylecieć z boiska. Niestety, sędzia przyznał rzut karny jego zespołowi, a wykorzystał ją pewnie Kane. Prowadząc, Tottenham nie podkręcał tempa. Czekał raczej na okazje do kontr, które pojawiły się szybko, jako że Burnley potrafiło niemal wyłącznie grać długie piłki do Wooda, który zresztą już w 35. minucie musiał zejść z boiska.

Dobrych okazji bramkowych nie wykorzystali przed przerwą Kane i Sissoko. Gospodarze mieli tylko jedną – i to wypracowaną przez Auriera, który nierozważnie zaczął dryblować przed polem karnym. Przez cały mecz niewidoczny był Eriksen, który od kilku tygodni wyraźnie jest zmęczony sezonem i gra gorzej. Słabo grał też Son, który z kolei ostatnio strzelał w każdym meczu. Sissoko biegał wolno, a obaj boczni obrońcy gości, gdy już wychodzili do przodu, podawali niedokładnie. Mimo to, Tottenham był o klasę lepszy od Burnley, w którym ciekawej akcji nie byli w stanie rozpocząć Defour ani Arfield, a Hendrick był przy piłce może pięć razy. W końcówce gospodarze nieco przycisnęli, ale wobec przyzwoitej obrony zespołu Pochettino, nie byli w stanie nawet dokładnie zacentrować w pole karne.

Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił. Tottenham miał kolejne okazje do strzelenia bramki, których nie wykorzystali Kane, Eriksen i Son. Dobrze bronił Pope, ale zanotował też przynajmniej dziesięć strat, bo trener konsekwentnie kazał przez niego „rozgrywać” akcje. W 69. minucie Burnlez stworzyło gościom kolejną okazję, którą tym razem wykorzystali. Mee wyszedł do przodu i zbyt krótko wybił piłkę, przejął ją Sissoko i podał w lukę, gdzie podanie spokojnie wykorzystał Kane. Po kolejnych dziesięciu minutach mecz był rozstrzygnięty – Kane po podaniu Daviesa ograł zwodem jednego z obrońców i strzelił w długi róg.

To był wyraźnie mecz, który obie drużyny zagrały resztką sił. W tej sytuacji zadecydowały znacznie wyższe umiejętności gości, szczególnie Kane’a. Mimo wszystko, kibice Burnley mogli być zawstydzeni tym, jak na ich własnym stadionie wyglądała gra zespołu walczącego o miejsce w europejskich pucharach.

Podobne mecze: