Swansea – Everton 1:0

Everton już do końca sezonu nie pokaże niczego wielkiego, i trener Koeman musi chyba po prostu się z tym pogodzić. Piłkarze najwyraźniej wyszli z założenia, że strata punktowa do Arsenalu jest zbyt duża, podobnie jak przewaga nad kolejną drużyną w tabeli i nie dadzą z siebie więcej niż minimum. Swansea z kolei walczy o życie i samym poziomem motywacji drużyna zWalii wygrala to spotkanie.

Koeman po raz kolejny dał zagrać trzem młodym zawodnikom: grali Holgate, Davies i Calvert-Lewin. Z tej trójki nieźle spisywał się Holgate – ale tylko w obronie. Widać, że nie jest prawym, tylko środkowym obrońcą, którym ma problem z dokładnym centrowaniem i decyzją, kiedy pójść do przodu za akcja. Davies był bardzo chaotyczny, a Calvert – w ogóle niewidoczny. Od poczatku meczu w drugiej linii bardzo brakowało Barkleya i może gdyby grał od pierwszej minuty, umiejętności Daviesa były by lepiej wykorzystane. Rozgrywający wszedł na boisko od pocżatku drugiej połowy, ale nie zdziałał wiele.

Powodem tego była świetna gra defensywna gospodarzy. Mimo tego, że z prodzu mieli trzech graczy skoncentrowanych tylko na ataku, broniąc się, drużyna Swansea była bardzo kompaktowa i nie zostawiała miejsca na wejscie z piłką ani prostopadłe podania. Lukaku przegrywał główki ze środkowymi obrońcami i zwykle był odcięty od pomocników, bo boczne sektory boiska dobrze blokowali Naughton i Olsson. W środku pomocy pole zagęszczali trzej środkowi pomocnicy i mimo że Gueye i Barry próbowali się angażować w ataki, zwykle bez problemu radzili sobie z mało elastycznym Evertonem.

W ofensywie całą robotę dla Swansea wykonywali Llorente, Sigurdsson i Ayew. Najbardziej aktywny był ostatni z nich, grając z reguły za plecami wysokiego Hiszpana, ale też na lewej i prawej stronie boiska, gdzie gospodarzom czasami brakowało piłkarzy. Ayew pięknie wypracował gola w 29. minucie, Llorente musiał tylko dostawić głowę, a wcześniej przeskoczyć Jagielkę – który generalnie zaliczył słaby występ. Po bramce Swansea nie podkręcała tempa, raczej czekała na wpadki gości. Walijczycy mogli strzelić jeszcze przynajmniej dwie bramki – w słupek i poprzeczkę trafili Ayew i Fer.

Everton pokazał w tym meczu bardzo niewiele i dał się zneutralizować obrońcom walczącego o utrzymanie zespołu. Zupełnie niewidoczny był Mirallas, odcięty od podań Lukaku, który nie miał nawet jednej dobrej sytuacji bramkowej. Koeman posyłał na boisko kolejnych ofensywnych zawodników, ale Barkley ani Valencia nie pokazali niczego wielkiego. Po tym meczu można powiedzieć, że Swansea powinna się utrzymać (tym bardziej, że Hull przegrało u siebie ze zdegradowanym już Sunderlandem) a Everton potrzebuje wzmocnień. Lukaku zapewne myśli już o przenosinach do większego klubu, a grając na poczatku sezonu w czterech rozgrywkach, Koeman będzie potrzebował przynajmniej czterech nowych graczy, którzy będą w stanie zmieniać losy meczów po wejściu z ławki. Kolejny sezon ligowy może być dla Evertonu dużo słabszy.

Podobne mecze: