Manchester City – Tottenham 2:2

Ten remis daje fanom MC sporo nadziei, a Guardioli – potrzebny mu autorytet, który uszczupliła porażka 0:4 z Evertonem.Przez cały mecz gospodarze nie tylko prowadzili grę, ale także tworzyli kolejne okazje bramkowe. Oba gole zawdzięczali jednak błędom bramkarza gości. Menedżera drużyny z Manchesteru na pewno nie ucieszy to, że Tottenham oddał na bramkę tylko dwa strzały i mimo to zremisował.

Guardiola ustawił swój zespół ultraofensywnie, właściwie bez defensywnego pomocnika (bo Toure nim nie jest), za to z trzema rozgrywającymi. Sane i Sterling grali po bokach i schodzili do środka, a Aguero przez cały mecz miał dużo problemów z djściem do piłki (podobnie jak Kane). Niesamowitym zagraniem katalońskiego trenera było to, że Zabaleta konsekwentnie przez cały mecz wchodził w pole karne, robiąc tam bardzo dużo zamieszania i niemal strzelając bramki.

Pochettino po raz kolejny postawił na trójkę środkowych obrońców z Rosem i Walkerem jako jedynymi piłkarzami przy liniach. Dembele i Wanyama grali na środku na tej samej wysokości, a przed nimi Eriksen bardziej odpowiadał za rozgrywanie, a Alli było “shadow strikerem” za plecami Kane’a. To ustawienie znamy już od dawna.

Przed przerwą MC był znacznie lepszy i wielokrotnie był bliski wyjścia na prowadzenie. Da razy swój zespół świetnie ratował Lloris. Dwa razy fatalne błędy popełniał zastępujący kontuzjowanego Vertonghena Wimmer, który na drugą połowę już nie wyszedł. Świetne “killer passes” grali Silva i de Bruyne – ale nie owocowały one golami.

Po przerwie Pochettino zmienił ustawienie na 4-2-3-1 (Son wszedł za Wimmera), ale nie zmieniło to obrazu gry. Co ciekawe, MC strzelał gole o kontrach, a nie po ataku pozycyjnym. Przy pierwszym wspaniałe 40-metrowe podanie do Sane zagrał de Bruyne, a młody Niemiec wykorzystał złe wyjście Llorisa i strzelił do pustej bramki. Przy drugim Sterling zagrał z prawej niedokładne podanie, które Lloris odbił do de Bruyne’a, zaliczając asystę. Tym samym Francuz niemal został negatywnym bohaterem meczu.

Na szczęście dla kapitana Tottenhamu, na ratunek ruszyli mu koledzy. Już w 58. minucie gola głową strzelił Alli, po pięknej centrze z prawej Walkera. Potem nastąpił kolejny okres przewagi MC, w którym gospodarze kilka razy byli bliscy podwyższenia na 3:1. W 76. minucie popełnili jednak błąd w kryciu Sona na środku pola, i to wystarczyło, by Koreańczyk wyrównał na 2:2, po świetnych podaniach Eriksena i Kane’a. W końcówce gola strzelił debiutujący w barwach MC Gabriel Jesus – ale sędzia prawidłowo odgwizdał spalonego.

Drużyna Guardioli przerwała serię siedmiu wygranych Kogutów z rzędu i odrobiłą jeden punkt do Liverpoolu, który niespodziewanie przegrał ze Swansea. Dla szefów Pepa jest teraz najważniejsze, jak ustabilizować zespół na wysokim poziomie, do czego jest jeszcze daleko.

Podobne mecze: