West Ham – Southampton 0:3

Kolejna w tym sezonie porażka West Hamu, nie była może kompromitująca jako całość, ale już jej jeden aspekt: gra obronna – na pewno. Piłkarze z Londynu na swoim nowym stadionie bronili się tak, jakby na treningach w ogóle nie pracowali nad rozbijaniem ataków rywali – I już za samo to trener Bilić może zostać w najbliższym czasie zwolniony.

Gospodarze wybiegli na boisko w składzie z tylko jednym teoretycznie defensywnym pomocnikiem – Noblem. Ale kto oglądał kilka meczów kapitana West Hamu wie, że jego zaletą jest przede wszystkim organizowanie gry zespołu i rozgrywanie – czego swoją drogą w tym meczu nie pokazał. Poza nim w środku pola mieli grać Lanzini i Kouyate – z tym że obaj mieli zadana przede wszystkim ofensywne I często schodzili z pozycji na boki – w konsekwencji zostawiając przeciwnikom dużo miejsca.

I właśnie tak się działo: gdy Southampton przejmował piłkę (a robił to często, bo jakość akcji gospodarzy była marna), Davis z Tadiciem szybko przesuwali się do przodu, piłkę do ostatniej tercji wprowadzali zwykle boczni obrońcy I zawsze byli w stanie w polu karnym lub przed nim znaleźć kogoś, kto mógł kontynuować akcję. I to mimo że Romeu praktycznie nie brał udziału w atakach. Jedynym w miarę pewnym obrońcą w szeregach londyńczyków był Reid (co nie dziwi biorąc pod uwagę wiele kontuzji i to, że Arbeloa i Nordtveit dołączyli do zespołu przed sezonem).

Pierwszy gol dla gości padł po szybkiej akcji Tadicia i Bertranda. Ten drugi dośrodkował do Austina, a on pewnie z pierwszej piłki uderzył w długi róg bramki Adriana (który tym razem nie miał szans, a I tak był najlepszym graczem WHUFC). Po golu do przerwy drużyna Puela nadal kontrolowała mecz, a gospodarze nie byli w stanie przeprowadzić składnego ataku – tracili piłkę po przejściu z nią połowy.

W 62. minucie goście strzelili drugiego gola po przejęciu piłki przed polem karnym West Hamu, prostopadłym podaniu Austina i wykończeniu akcji z zimną krwią przez Tadicia. Zespół gospodarzy w tej akcji skompromitował się nie tylko stratą, ale także fatalnym ustawieniem obrońców.

Dopiero przegrywając dwoma bramkami gospodarze ruszyli do ataku i udało im się przeprowadzić kilka ładnych akcji. Na boisku pojawili się kolejni ofensywni gracze i siłą rzeczy Southamptom miał więcej okazji do kontr. Piłkarze Bilicia nie wykorzystali swoich sytuacji bramkowych, za to na zakończenie meczu rezerwowy Ward-Prowse dobił ich wykańczając akcję najlepszego na boisku Davisa.

Ten mecz nie daj trenerowi WHUFC ani kibicom żadnych nadziei. Prawdopodobnie zarząd klubu już rozmawia z jego następcami, bo trudno oczekiwać postępu przy tak negatywnym trendzie pod jego wodzą.

Podobne mecze: