Polska – Szwajcaria 1:1

Polacy – podobnie jak w meczu z Ukrainą – znów nie wykorzystali wielu sytuacji bramkowych i znów mieli bardzo dużo szczęścia – jeszcze przed karnymi. Poza tym przynajmniej dwie bramki “wyjął” świetny Fabiański. Mimo wielkiego sukcesu, po meczu trener Nawałka ma masę zmartwień na głowie. Tego “problemu” nie ma trener Petković, którego drużyna mimo świetnej walki i przewagi przez większość meczu, jedzie do domu.

Po pierwszej połowie Polacy mogli być w fantastycznych humorach. Już w pierwszej minucie po wyjątkowo silnym pressingu Lewandowskiego i błędzie Sommera, Milik powinien był strzelić na 1:0. To już jego 5. lub 6. fantastyczna sytuacja zmarnowana na tej imprezie. Potem drużyna Nawałki grała po profesorsku, neutralizując Xhakę i Shaquiriego i ładnie budując akcje szybkimi podaniami. Dobre okazje mieli jeszcze Grosicki, Milik, Krychowiak i Lewandowski, ale nie trafiali w bramkę.

Gola strzelił znów Błaszczykowski – tym razem po kontrze Grosickiego, który najpierw przebiegł lewą stroną 40 metrów, a potem idealnie znalazł na prawej stronie gracza Borussii. Doświadczony skrzydłowy spokojnie poczekał aż Sommer zrobi krok i strzelił między jego nogami. Zupełnie zaspał Rodriguez, który został na połowie Polaków po rzucie rożnym. Do przerwy Polacy dobre spisywali się blokując środek pola, a na bokach dobrze współpracując w duetach obrońca-skrzydłowy. Jak zwykle na tym turnieju, świetnie ustawiali się Glik i Pazdan. Po pierwszej połowie Szwajcarzy mieli 55 procent czasu posiadania, ale bez dobrych okazji bramkowych.

Po przerwie sytuacja zupełnie się zmieniła. Trener Petković wpuszczał na boisko kolejno: Embolo, Derdiyoka i Fernandesa. Polacy się cofnęli i od 70. minucie niemal nie wychodzili z własnej połowy. Z każdą minutą coraz gorzej grał środek pola (podobnie jak z Ukrainą), gdzie Mączyński i Krychowiak zostawiali zbyt wiele miejsca mającym tu przewagę przeciwnikom. Szwajcarzy grali coraz szybciej i krótkimi podaniami. Mieli też więcej zawodników bliżej bramki, czyhających na odbite piłki. Najlepsze strzały do 82. minuty świetnie bronił Fabiański, ratując zespół przynajmniej dwa raz po wolnym Shaquiriego i główce Derdiyoka (jedyny błąd Glika).

W międzyczasie najlepszą okazję dla Polaków miał Błaszczykowski, ale jego strzał lewą nogą obronił Sommer. Lewandowski i Milik skupiali się na wymuszaniu fauli i walce w obronie, co wyraźnie nakazał im Nawałka. Lewandowski był stale kopany po nogach i nie radził sobie tak, jak oczekiwali by kibice – brakowało jego błyskotliwych podań czy dryblingów. W 82. minucie padła najpiękniejsza bramka turnieju – Shaquiri po odbiciu piłki przez Pazdana strzelił z 16. metrów przewrotką – i trafił tuż obok słupka. Zaspali Mączyński i Krychowiak i być może gdyby trener Polaków zmienił wcześniej Milika na Jodłowca, jego zespół dowiózłby prowadzenie do końca.

Później Polacy zdecydowanie nastawili się na karne – szczególnie że zmiany nastąpiły dopiero w 101. i 105. minucie (tak jakby Nawałka wierzył, że zmęczeni Grosicki i Mączyński są lepsi niż Jodłowiec i Peszko z ławki). Szwajcarzy dominowali i wypracowali sobie jeszcze kilka okazji bramkowych, przy których olaków ratował Fabiański lub brak skuteczności przeciwników.

W karnych jedynym, który się pomylił być Xhaka – w drugiej serii. Inni imponowali opanowaniem, strzelając blisko słupków lub zbyt mocno, by bramkarze bronili. Najbliżej obrony był Sommer po strzale Milika. Ostatnią jedenastkę wykorzystał Krychowiak i razem z Lewandowskim, Glikiem, Błaszczykowskim i Milikiem został bohaterem karnych.
Jeśli Polacy chcą wygrać mecz ćwierćfinałowy, będą musieli zagrać od początku do końca jak dziś w pierwszej połowie, szczególnie w środku pola. Limit szczęścia w końcu się wyczerpie, a zarówno Chorwacja jak i Portugalia będą trudniejszym przeciwnikiem.

Podobne mecze: