Chelsea – Arsenal 2:1

Mimo że Chelsea dominowała przez całą pierwszą połowę i wygrała, kibice znów mogą mieć kilka zarzutów wobec swojego menedżera. W przerwie Benitez przestawił swój zespół na obronę, jakby chciał sprawdzić, czy Arsenal potrafi jeszcze atakować i wracać do gry. Prawie mu się udało zobaczy taki klasyczny powrót – bo drużyna Wengera zepchnęła Chelsea pod jej bramkę i strzeliła na 1:2. Do drugiego gola brakło jej skutecznego napastnika i kreatywnego środka pola. Może jeszcze jakiegoś błędu gospodarzy.

Pierwsza połowa zaczęła się od ataków obu zespołów. To było pokaz podejścia do piłki, za jakie kibice kochają Premier League. Pierwsza bramka mogła paść już w 5. minucie, i to dla Arsenalu, ale Giroud po prostopadłym podaniu Walcotta posłał piłkę pół metra po zewnętrznej stronie słupka. Gospodarze pokazali swoją zimną krew – zdobyli gola już w następnej minucie. Ramires na środku pola odebrał piłkę Cocquelinowi (faulując go, czego nie zauważył sędzia), posłał dalekie podanie na lewą stronę, gdzie Hiszpan był sam i spokojnie strzelił w długi róg. Sagna nie zdążył mu przeszkodzić, bo wcześnie wybiegł do ataku swojego zespołu.

Gospodarze częściej atakowali bokami, a szczególnie często – prawą stroną, gdzie raz za razem do przodu wybiegał Azpilicueta. Wychowanek Osasuny świetnie centrował i nie dawał się obiegać Cazorli. W 16. minucie Ramires po raz kolejny świetnie przejął piłkę na środku i po wymianie podań między Matą a Torresem znalazł się sam na sam ze Szczęsnym, a Polak musiał go sfaulować. Na szczęście dla Arsenalu nie dostał czerwonej kartki, ale stracie gola po karnym Lamparda nie zapobiegł.

Do końca pierwszej połowy Arsenal bronił się, oddając pole do 70. metra Chelsea, nie próbując nawet pressingu. To, że do przerwy zespół Wengera dowiózł 0:2, zawdzięcza przede wszystkim slabej skuteczności Torresa, a także Ramiresa.

Po przerwie goście zaczęli zupełnie inaczej. Piłkarze Arsenalu jakby na sygnał wybiegli do przodu i raz za razem odbierali gospodarzom piłki. Benitez w przerwie nakazał swoim graczom bronić wyniku, ale oni uznali, że oznacza to rezygnację z jakichkolwiek ataków. Do 60. minuty piłkarze w niebieskich koszulkach nie stworzyli niebezpieczeństwa pod bramką Szczęsnego a sami wiele razu musieli się mocno napocić na własnym polu karnym. Ataki Arsenalu szły przede wszystkim prawą stroną, gdzie świetnie radził sobie Walcott, będący po przerwie liderem ataków Arsenalu.

Anglik strzelił zasłużenie gola w 58. minucie po pięknym prostopadłym podaniu Cazorli, który wcześniej był prawie niewidoczny. Wcześniej Chelsea wiele razy łapała Girouda na spalonym, ale tym razem im się nie udało. Goście grali dwa razy szybciej i dokładniej niż w pierwszej połowie, a wraz z upływem czasu coraz częściej atakowali także lewą stroną, gdzie szalał Gibbs.

W 82. minucie na boisko za pracowitego ale mało skutecznego Torresa na boisko wszedł Ba i niemal od razu miał świetną sytuację na 3:1 po kontrze. Co prawda minął pochopnie wychodzącego z bramki Szczęsnego, ale strzelił z ostrego kąta obok bramki. W końcówce Arsenal zamknął gospodarzy na ich własnej połowie, ale brakowało mu dobrych podań ze środka pola by stworzyć rzeczywiście niebezpieczne sytuacje dla Cecha. O słabej grze Cocqulina i Abou Diaby’ego może świadczyć to, że obaj zostali zmienieni. Wilshire nie zdołał do końca znaleźć swojego miejsca na boisku – także dzięki świetnej grze Ramiresa.

Podobne mecze: