Anglia – Włochy 0:0

Z każdą minutą tego meczu Anglikom szło coraz gorzej. Wyjątkiem były karne – do trzeciej serii. Włosi zdominowali reprezentantów ojczyzny futbolu i potwierdzili po raz kolejny na tym turnieju swoją wielką klasę. Brakowało im skuteczności, przede wszystkim Balotellemu. Gdyby on sam wykorzystał swoje sytuacje bramkowe, mogło być 4:0.

Zespołowi Hodgsona dobrze szło przez pierwsze 15 minut, kiedy atakował wyłącznie prawą stroną i wykorzystywał dobrą grę Johnsona. Obrońca Liverpoolu miał nawet stuprocentową szansę pod bramką Buffona, ale jej nie wykorzystał. Potem inicjatywę przejęli Włosi, najpierw uniemożliwiając rozgrywanie piłki w środku pola, przejmując ją, a potem – dochodząc szybkimi podaniami na pole karne Harta, gdzie na podania czekali Balotelli i Cassano.

Zawodnicy Prandellego bardzo często strzelali z dystansu i dwukrotnie byli bliscy bramki, szczególnie gdy w słupek z 20 metrów trafił De Rossi. Kapitan Romy odpowiadał głównie za rozbijanie akcji przeciwnika, rozgrywał Pirlo, a Montolivo i Marchisio wchodzili w pole karne i strzelali z daleka. Cassano często cofał się po piłkę i schodził na lewe skrzydło, także często próbując strzelać z daleka. Sporo angażował się w ofensywę, szczególnie w pierwszej połowie, Balzaretti. Znacznie mniej Abate, najsłabszy wśród Włochów.

Anglicy byli zdecydowanie nastawieni na bezpośrednie podania do Welbecka i Rooneya, a w drugiej połowie też do Carrolla. Przeciwko dobrze ustawiającym się przeciwnikom nie zdziałali taką taktyką wiele. Mieli o połowę mniej podań, kontrolowali piłkę przez niecałe 40% czasu, a przede wszystkim pozwalali Włochom grać. Nie stracili jednak bramki, nawet w końcowych minutach dogrywki, gdy świetnie kolejne sytuacje stwarzał rezerwowy Diamanti.

I dlatego gdy zaczynały się karne, Anglicy byli bardziej pewni siebie. Tym bardziej po drugiej serii, gdy przestrzelił Montolivo. Włosi jednak wytrzymali, a pomylili się Young i Cole. Tym razem w karnych wygrała zasłużenie dużo lepsza drużyna. Piłkarze z Premier League nie mają się czego wstydzić, ale i tak nikt ich za wyjście z grupy nie pochwali. Gratulacji nie będzie nawet dla Hodgsona, który pracę zaczął zaledwie dwa miesiące wcześniej.

Podobne mecze: