Liverpool – Everton 2:2

Stadion na Anfield przywitał Dalglisha burzą braw, pożegnał – już znacznie mniejszym aplauzem. W tym sezonie w konfrontacjach między czerwonymi a niebieskimi górą są ci drudzy. Everton nie pokazał zbyt wiele błyskotliwości, za to jak zwykle – wielkie zaangażowanie i waleczność. Liverpool zdołał zneutralizować Artetę, ale nie wykorzystał wielu okazji w ofensywie.

Goście grali po swojemu – czyli przeważnie długimi podaniami. Miały one spadać pod nogi Beckforda lub na głowy Anichebe i Fellainiego, co często się udawało. Zespół Moyesa za mało wykorzystywał skrzydła – i dlatego nie stworzył przed przerwą dobrych sytuacji strzeleckich. Obrona spisywała się dobrze i miała na dodatek sporo szczęścia – do 29. minuty, kiedy w końcu Meireles ładnie strzelił z 7 metrów.

Po golu gospodarze już wyraźnie przeważali, a w ich atakach pierwszoplanowe role grali Torres i Kuyt. Piłkę rzadko dostawał Rodriguez, za to często miał ja przy nodze Meireles. Pomocnikom Liverpoolu w ofensywie niewiele pomagali boczni obrońcy. Zaraz przed przerwą pojedynek ze strzelcem bramki wygrał Howard. Everton mógł przegrywać wyżej. Brakowało mu w ofensywie dryblingów Artety i rajdów Colemana.

Na drugą połowę zamiast Aggera na boisko wyszedł Kyrgiakos. Początek miał słaby, bo już minutę po przerwie bramkę dla Evertonu strzelił Distin. Francuz po rzucie rożnym zostawił w tyle Skrtela i strzelił głowa między nogami Reiny. Po sześciu minutach Everton wygrywał a bramkę po pięknym podaniu Osmana strzelił Beckford. Goście potrafili po strzeleniu tego gola utrzymywać inicjatywę i udanie atakowali – także bokami.

Everton raczej nie grał pressingiem, starał się dobrze kryć napastników i trzech środkowych pomocników. Taki sposób gry przynosił dobre efekty do 68. minuty, kiedy Kuyt wyrównał z karnego. Gol był zasługa Rodrigueza, którego Howard przewrócił w polu karnym. Przy stanie 2:2 żaden z zespołów nie potrafił zdominować przeciwnika i nie było już dobrych okazji pod bramkami. Dla Moyesa rezultat nie był może zachwycający, ale też nie był zły. Kibicom Liverpoolu po prostu daje nadzieję.

Podobne mecze: