Sunderland – Arsenal 1:1

Jeszcze jeden absurdalny gol i jeszcze jedna absurdalna kontuzja. Poza tym dobrze znana gra Arsenalu krótkimi podaniami i słaby procent wykorzystywanych sytuacji Benta. Zespół Wengera powinien był mieć po tym meczu o trzy punkty więcej, ale jak mu się to często zdarza, zaspał w końcówce. Bent jednak strzelił swoją bramkę.

Już na samym początku miało miejsce zdarzenie, które musiało znaleźć się w skrótach: bramkarz gospodarzy wybił piłkę prosto w Fàbregasa, a ona, po odbiciu się od Katalończyka, wpadła do siatki. Jeszcze dziwniejsze było to, że rozgrywający Arsenalu doznał przy tym kontuzji i musiał go zastąpić Rosický. Nie zmieniło to stylu gry londyńczyków. Nowością było to, że bardzo ofensywnie grał Song i to on prowadził większość ataków, wbiegając bardzo głęboko na połowę Sunderlandu.

Gospodarze i goście słabiej radzili sobie w defensywie. Arsenal nie wygrywał wyżej dlatego, że mało aktywny był tego dnia Chamakh, a gdy już miał okazję, nie wykorzystywał jej. Z kolei w zespole z północnej Anglii jedną pozycję strzelecką za drugą marnował Bent, w czym było też trochę zasługi Almunii. Na szczęście dla gospodarzy, Song zasłużenie dostał drugą kartkę już w 55. minucie.

Do 95. minuty Arsenal dobrze radził sobie z atakami Sunderlandu. Bardzo wzmocnił drugą linię Denilson, który łatał lukę po Songu. Na sam koniec goście zafundowali sobie wielkie zamieszanie pod polem karnym i piłkę udało się wepchnąć do siatki Bentowi. Wenger może mieć pretensje przede wszystkim do swoich środkowych obrońców.

Podobne mecze: