Real – Villarreal 6:2

Goście nie poddali się i polegli – mimo wszystko w dobrym stylu. Już od początku było wiadomo, że bez jedynych dwóch wartościowych środkowych obrońców czeka ich bardzo ciężkie zadanie. Dwie pierwsze bramki stracili ze stojącej piłki, a gdy skoncentrowali się na odrabianiu strat – dostali kolejne. Świetny mecz Cristiano Ronaldo, który przy odrobinie szczęścia poza trzema asystami i bramką, mógł zapisać na swoje konto jeszcze więcej.

Nadzieję na wyrównany mecz dawał początek – spokojna gra Villarrealu, który był długo przy piłce i nie tracił jej bezsensownie. Niestety, większość akcji ofensywnych kończyła się niedokładnymi podaniami do Nilmara lub interwencjami obrońców gospodarzy. Real rozgrywał w środku krótko z udziałem Alonso i Diarry, także Kaki, który cofał się czasem by dokładnie zgrać na bok. Przez cały mecz trójka ofensywnych pomocników Realu wymieniała się miejscami. Granero nie był tak często przy piłce jak mówiący po portugalsku koledzy, ale nie marnował też piłek. Higuaín często schodził na boki, robiąc miejsce kolegom.

Obecny zespół Pellegriniego nie mógł strzelić bramki z akcji, ale między 18. i 21. minutą strzelił dwie po stałych fragmentach gry. Ronaldo w swoim stylu strzelił w “winkiel” z 20 metrów tak mocno, że Diego Lopez nie miał szans tam dolecieć. Kaka wykorzystał karnego po nieumyślnym ale bezdyskusyjnym faulu Marcano na Higuaínie. Niestety, przed i po bramkach Villarreal nie miał zbyt wiele do zaoferowania w ataku. Fuster i Marco Ruben, obaj rezerwowi i nie do końca przyzwyczajeni do swoich pozycji, mało angażowali się w pomoc Nilmarowi, raczej bronili. Przed przerwą padł jeszcze kolejny piękny gol z wolnego. Senna uderzył z podobnej jak Ronaldo odległości, ale w krótki róg. Zaraz przed końcem Granero zmarnował stuprocentową sytuację po podaniu Kaki.

W drugiej połowie zespół gości był znacznie mniej stabilny w obronie i efektem były bramki. Trzecią strzelił po dziesięciu minutach Higuaín, wykorzystując kontrę prawą stroną i centrę po ziemi Ronaldo. Zaspał debiutant Musacchio, a drugi środkowy obrońca chwilę później został zmieniony na Piresa przez nie tylko mówiącego o atakowaniu trenera Garrido. Francuz wziął udział w pięknej akcji swojego zespołu, która po czterech krótkich podaniach w polu karnym Realu, przyniosła bramkę Nilmara. Potem bramki strzelali już tylko gospodarze, a błędy w obronie Villarrealu, w której grał Bruno, mnożyły się. Javi Venta był zbyt wolny by upilnować Marcelo i Ronaldo i po akcjach tamtą stroną swoje drugie bramki zdobyli Higuaín i Kaka. Szóstym golem kibiców pożegnał Alonso, po faulu na Ronaldo, który niekoniecznie rzeczywiście był.

Może Josep Guardiola oglądał ten mecz na żywo, może obejrzy dopiero w poniedziałek. W każdym razie ma powód do dużego niepokoju – bo gra ofensywna jego rywali wyglądała bardzo dobrze. Kwartet ofensywny (w którym Granero może zmienić Van der Vaart a Higuaína – ewentualnie Benzema), może “rozklepać” każdą obronę, a jeśli za nim grają Lassana Diarra i Alonso – dojść pod bramkę Casillasa też nie jest łatwo. Trudno nie być pod wrażeniem tego, jak płynnie wymieniają się pozycjami ofensywni gracze z Kastylii i jak dokładnie grają z pierwszej piłki. Najlepszym lekarstwem na taką grę Realu może być przede wszystkim przejęcie inicjatywy i jeszcze lepszy atak – ale z rezerwową obroną Barcelona nie zdoła wygrać bezpośredniego pojedynku.

Guardiola i fani z Katalonii mogą liczyć przede wszystkim na… Valdano i Pereza. Jeśli zbytnie ambicje popchną ich do dalszej krytyki Pelleginiego, popsują atmosferę w zespole i zakłócą rytm pracy. Wydaje się, że Chilijczyk to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu i buduje prawdziwy zespół.

Podobne mecze: