Inter – Milan 2:0

Po raz kolejny w tym sezonie gorzej musieli się poczuć wszyscy kibice Milanu. Okazało się, że nawet w dziesiątkę ich lokalni rywale poradzili sobie z jedenastką Leonardo i nawet zdołali podwyższyć prowadzenie. Brazylijczyk nie jest na razie lombardzkim Guardiolą. W dzisiejszych derbach nie potrafił znaleźć sposobu na rozruszanie ataków swojego zespołu i wykorzystanie osłabienia Interu. Może za pół roku będzie lepiej?

Na początku meczu dominowali gospodarze i szybko stworzyli sytuacje strzeleckie dla Sneijdera i Cambiasso. Strzał Argentyńczyka z bliska świetnie obronił Dida, ale minutę później już nic nie poradził przy strzale Milito. Długie podanie od Pandewa spadło na głowę Abate, ale zamiast wybić, Włoch skierował ją pod nogi swojego rywala. Argentyński napastnik w swoim stylu bardzo precyzyjnie i bez emocji strzelił z dość ostrego kąta w długi róg i było 1:0. Przez całą pierwszą połowę świetnie grał też Pandew i tworzył z Milito bardzo pracowitą i trudną do upilnowania parę. Macedończyk świetnie podawał, dryblował i uciekał obrońcom.

Milan grał 4-3-3, ale nie wykorzystał potencjalnej siły swoich brazylijskich skrzydłowych/ofensywnych pomocników. Ronaldinho i Pato wyraźnie nie radzili sobie z przeciwnikami, nawet z mało jeszcze doświadczonym Santonem. Pato był przy piłce bardzo rzadko, natomiast Ronaldinho zwykle szybko tracił piłkę lub niedokładnie podawał. Na tym boku wyraźnie lepiej w pojedynkach spisywał się Maicon, który też standardowo bardzo angażował się w ofensywę.

W 24. minucie udział w meczu z własnej inicjatywy zakończył Sneijder. Holender po niekorzystnej decyzji sędziego ironicznie bił mu brawo i z miejsca został odesłany do szatni. Od tego momentu do ataku ruszył Milan i wyraźnie przeważał, ale nie tworzył naprawdę dobrych sytuacji. Na tym etapie meczu bardzo dobrze grali obrońcy Interu. Mourinho zresztą nie zdecydował się zamienić jednego z napastników na pomocnika. Jego zespół grał z trzema graczami w środku do 70. minuty. Już w końcówce z boiska wyleciał jeszcze za drugą żółtą kartkę Lúcio. Mimo częstej gry skrzydłami, Milanu, Inter pewnie zatrzymywał jego akcje ofensywne.

W 67. minucie na 2:0 podwyższył Pandew, który z rzutu wolnego bardzo zakręcił piłkę lewą nogą i trafił na tyle dokładnie, że Dida zrezygnował z próby interwencji. Co prawda tego wolnego nie powinno być, ale sędzia dał też niezasłużoną korzyść gościom. W końcówce odgwizdał karnego po nabitej z metra ręce Lúcio i wysłał go do szatni. Świetnej okazji na gola nie wykorzystał Ronaldinho – strzelił zbyt blisko środka, a Julio Cesar świetnie wyczuł jego pomysł.

Poza napastnikami, trudno w zespole Interu szczególnie kogoś wyróżnić. Dobrze spisywali się wszyscy pomocnicy, którzy uważnie skracali pole gry i odcinali od piłek Boriello, Ronaldinho i Pato. Zanetti znów pokazał wielkie zdolności do adaptacji i przeszkadzał w grze Milanowi, jakby zawsze grał w pomocy. Jak zwykle, odpowiedzialnie grał Cambiasso, natomiast znacznie lepiej od swojego standardu pokazywał się w tym aspekcie gry Muntari, który nie popełniał większych błędów i jeszcze dobrze atakował.

Po ostatnich sukcesach Milanu, nie można mówić o kryzysie po przegranej z Interem. Leonardo i jego ludzie powinni jednak dobrze przeanalizować derby i wyciągnąć wnioski. W pojedynkach z Manchesterem Lombardczycy będą musieli pokazać znacznie więcej – indywidualnie i zespołowo. Powinni też wzmocnić skład – obrońcy tacy jak Abate, Antonini i Favalli nie przekonują swoją grą. Tylko czy Berlusconi da wystarczająco dużo pieniędzy by zatrudnić kogoś na odpowiednim poziomie?

Podobne mecze: