Atlético – Sevilla 2:1

Prezes del Nido i trener Jimenez mogą zapewniać wszystkich, że nie ma mowy o kryzysie w ich zespole, ale ten mecz wyraźnie udowadnia, że z Sevillą coś jest nie tak. Zespół, który jeszcze niedawno imponował dyscypliną i pewnością siebie, nie potrafił w sobotę poradzić sobie z grającym na poziomie ligowego średniaka, pełnym rezerwowych, Atlético. Jedynym graczem gości, który prezentował się naprawdę dobrze był Aldo Duscher – ale sam wykluczył się z gry idiotyczną czerwoną kartką.

Można zgodzić się co do tego, że Sevilla też była osłabiona. Kontuzjowany po raz kolejny jest Luis Fabiano, Frederic Kanoute i Didier Zokora przygotowują się do Pucharu Narodów Afryki – ale i tak wystawiony przez Jimeneza zespół robił wrażenie nazwiskami. Okazało się, że Negredo jest niezdolny do jakiegokolwiek niestandardowego zagrania i wygrania walki ze środkowymi obrońcami klasy Domingueza i Perei. Dziwne, bo jeszcze na początku sezonu były gracz Almerii konkurował o miejsce w składzie z Fabiano i Kanoute. W tej sytuacji dośrodkowania Navasa i Perottiego przynosiły z reguły tylko zamieszanie, bo też Renato był w tym meczu mało aktywny. Bramka z 44. minuty była wyjątkiem od obu tych reguł, na dodatek wynikała z błędów Valery i Asenjo.

Aż prosiło się o wstawienie drugiego napastnika, ale Jimenez zdecydował się na to dopiero po 70 minutach. Zresztą na boisko wszedł Kone, który potwierdził, że w tym klubie nigdy nie będzie dobrze grał. Nie pomogło też wejście na boisko Adriano – po kontuzji nie jest w najwyższej formie, poza tym jemu też brakowało napastników. Na początku meczu wydawało się, że Sevilla rozniesie na kawałki rezerwową obronę Atlético – ale brakło jej do tego własnych sił. Zresztą także w innych formacjach brakowało Quique ważnych graczy. Maxi Rodriguez, który chce odejść jak najszybciej, nie znalazł się nawet na ławce. Niespodziewanie zasiadł na niej Jurado – który przecież nie był kontuzjowany. Z kolei Sinama-Pongolle został właśnie wytransferowany do Sportingu Lizbona. Oczywiście najbardziej brakowało Agüero.

Argentyńczyka u boku Forlána zastąpił debiutujący w Primera Division Ibrahim Baldé, co tylko pokazuje słabość kadry Atlético. Senegalczyk zaprezentował się zresztą nieźle – pewnie Sinama-Pongolle nie osiągnąłby w tym meczu więcej. Gospodarze grali dużo prostopadłych podań do Forlana, ale tym razem zamiast strzelić trzy bramki, dwukrotny „Pichichi” zmarnował trzy świetne sytuacje. Patrząc na grę skrzydłowych Simao i Reyesa można było powiedzieć tylko tyle, że są pod formą. Raul Garcia jakby w ogóle nie brał udziału w grze. Paulo Assunção przynajmniej solidnie odbierał piłki. Ich przeciwnicy z drugiej strony boiska nie zasłużyli na pochwały. Duscher mógł być najlepszym graczem meczu, ale w ciągu pięciu minut uczciwie „zapracował” na dwie żółte kartki i nie zagra w środowym meczu pucharowym.

Solidności brakowało też obronie Sevilli. Wielokrotnie „urywał” się Forlán, także Baldé. Squillaci na spółkę z Dragutinoviciem strzelili pierwszą bramkę dla Atlético, po czym wściekły Jimenez zdjął z boiska pierwszego z nich. Na burę zasłużyli też obrońcy gości za rzut rożny z 93. minuty – kiedy Antonio López został sam na długim słupku. W takiej sytuacji Sevilla sprzed dwóch miesięcy nie tylko dowiozłaby remis do końca, ale jeszcze wykorzystała potknięcie obrony Atlético. Zamiast trzech punktów fani dostali zero – a dzięki temu w tabeli przeskoczyła Andaluzyjczyków Valencia.

Podobne mecze: