Anglia – Chorwacja 5:1

Z jednej strony Chorwacja nie była tego dnia rywalem dorównującym klasą Anglikom, z drugiej – kadra Capello pokazała swoją wielką siłę. Na wyróżnienie zasługują specjaliści od pojawiania się we właściwym miejscu we właściwym czasie – Frank Lampard i Steven Gerrard – strzelcy czterech bramek oraz Aaron Lennon, Wayne Rooney i Glen Johnson.

Przez cały mecz dominacja gospodarzy nie podlegała dyskusji. Anglicy zagrali przeciwko Chorwacji w takim samym ustawieniu jak w sobotę ze Słowenią i z jedną zmianą personalną – Lennon zamiast Wright-Phillipsa. Zresztą ta roszada Capello była kluczowa. Skrzydłowy Tottenhamu rozpoczął wspaniały dla Anglików mecz, już w 7. minucie zdobywając dla nich rzut karny po faulu Josipa Simunicia. Potem świetnie zacentrował na głowę Gerrarda, który zdobył drugą bramkę i miał udział także przy trzeciej – inicjując akcję, po której głową idealnie strzelił Lampard.

Bardzo dobrze spisywał się środek pola Anglików, z ustawionym najbardziej na środku Lampardem, Gerrardem po lewej i Lennonem po prawej. Barry miał odpowiadać przede wszystkim za krycie i rozbijanie akcji gości i świetnie wywiązywał się z tego zadania. Pokrivać, Vukojević i obaj napastnicy nie potrafili sobie z nim radzić, z czego wynikało małe zagrożenie bramki Greena sprzed pola karnego. Więcej zamieszania robił na prawym skrzydle Mandzukić, chyba najlepszy gracz w chorwackiej drużynie. Kranjcar starał się często schodzić do środka i rozgrywać, ale nie było z tego dobrych piłek do Olicia i Eduardo, który był zupełnie niewidoczny przez całą pierwszą połowę. Najgorszą formację kadry Bilicia byli środkowi obrońcy, którzy zaprezentowali jak nie powinno się kryć przeciwników w polu karnym i odbierać im piłki.

Rooney wypadł tak, jak można się było spodziewać: walczył na całym boisku, odbierał piłkę skrzydłowym Chorwatów, centrował, pojawiał się w polu karnym i stwarzał tam niebezpieczeństwo. Jego bardziej wysunięty partner z ataku pracował niewiele mniej, ale nie był tak dynamiczny i trudny do pokrycia. Przede wszystkim jednak nie wypracowywał tylu dobrych okazji strzeleckich. Znakomite wsparcie dla skrzydłowych stanowili A. Cole i Johnson, nawet jeśli nie radzili sobie idealnie w obronie. Bramka dla gości padła właśnie po centrze z lewej, a dzięki dobrym interwencjom Greena Chorwaci musieli dobijać aż dwa razy.

Bardzo niezadowolony z końcówki powinien być Runje, który do tamtej pory rozgrywał lepiej niż przyzwoite spotkanie. Sędzia Undiano Mallenco i jego liniowi popisali się zupełną ignorancją w 54. minucie, kiedy Johnson przewrócił będącego sam na sam z bramką Eduardo. Nie było karnego ani czerwonej kartki, co powinno być konsekwencją faulu obrońcy Liverpoolu. W zamian za to, po jego centrze padł gol na 3:0.

Ta wygrana przekona do Capello nawet największych sceptyków. Włochowi należy się duży szacunek za umiejętne wykorzystanie zdolności Barry’ego, Lamparda i Gerrarda w jednym zespole, trafianie z wyborem innych graczy, dobrą atmosferę. Oczywiście przy pierwszym potknięciu odezwą się chóry krytyków ze wszystkich bulwarówek i w samej FA. Na razie jednak – jak głosił napis na telebimie na Wembley – jadą na mistrzostwa świata. Z taką formą będą pewniakami przynajmniej do ćwierćfinałów.

Podobne mecze: