Chelsea – Manchester United 2:2

Dobry, widowiskowy mecz na otwarcie sezonu. Wrażenie psują tylko okoliczności, w których bramkę strzelił Lampard. Ogólnie mecz był wyrównany i obie strony mogły go wygrać jeszcze w regulaminowym czasie. Ferguson i Ancelotti zasygnalizowali, jak będą ustawiali swoje zespoły w najbliższym sezonie ligowym.

Chelsea zaczęła mecz z czterema pomocnikami ustawionymi w romb: Obi odpowiedzialny przede wszystkim za defensywę, Lampard z przodu, przy każdej okazji wchodzący między napastników, a Malouda i Essien walczący zarówno w obronie, jak i ataku, czasem grający szeroko, czasem blisko środka boiska. Anelka i Drogba często schodzili na boki, a drugi z nich pełnił chyba role odgrywającego – niemal każdą piłkę podawał dalej bez przyjmowania: głową, nogą lub klatką piersiową.

Manchester grał klasycznym ustawieniem 4-4-2 z ofensywnymi bokami, z tym że Park wyjątkowo często wchodził na środek ataku. Koreańczyk korzystał z tego, że Rooney i Berbatow odciągali obrońców na lewo i prawo i często budował w ten sposób groźne sytuacje. Na lewej stronie dobrze radził sobie Nani, wspomagany przez Evrę. Portugalski skrzydłowy strzelił w 10. minucie piękną bramkę po zejściu do środka i strzale w długi róg z 20 metrów. Przez większą część pierwszej połowę przewagę mieli mistrzowie, a Cech obronił dwie stuprocentowe sytuacje.

Na początku drugiej połowy, po kolejnym w tym meczu błędzie Fostera, był remis. Malouda zacentrował z lewej w pole karne, Foster, naciskany przez Drogbę, wybił piłkę prosto na głowę Carvalho, który wepchnął piłkę do siatki. Po tym golu wyraźnie przeważał londyński zespół i strzelił bramkę w 71. minucie. Rezerwowy Ballack na 40. metrze od własnej bramki tak przyłożył Evrze łokciem, że Francuz padł na trawę. Niebiescy grali dalej i po akcji lewą stroną Drogby Lampard strzelił z 15 metrów. Na polu karnym zabrakło właśnie Evry, który mógłby go pilnować.

Wynik ustalił Rooney już w doliczonym czasie, po świetnym prostopadłym podaniu Giggsa i zagapieniu się Carvalho. Był chyba w tej sytuacji półmetrowy spalony. W rzutach karnych po czterech seriach piłkarze Chelsea wykorzystali wszystkie, a MU – tylko dwa. Siłą londyńczyków było spokojne rozgrywanie w środku i przyspieszanie w odpowiednim momencie – na przykład Anelka kilka razy wypuszczał nagle piłkę przed siebie i strzelał z około 20 metrów. Manchester często grał długie podania na pole karne i takie akcje były bardzo niebezpieczne.

Podobne mecze: