Real – Barcelona 2:6

Jeśli ktoś czekał na ostateczne potwierdzenie dominacji Barcelony, dostał je. Oczywiście kibice Realu woleliby już jakieś skromne 0:1, ale Josep Guardiola i jego piłkarze obnażyli dużą część problemów swoich przeciwników. Dobry mecz rozegrał Iker Casillas, ale wobec świetnej dyspozycji Xaviego, Henry’ego i Messiego, było to za mało.

Real mógł przegrywać już w 1. minucie, kiedy po stracie Cannavaro ładnie strzelał Xavi, ale gospodarzy uratował Casillas. Przez pierwszy kwadrans przeważała Barcelona, ale gola strzelił Higuain – głową po centrze z prawej strony Sergio Ramosa i zagapieniu się Puyola. Zanosiło się na ciekawy ciąg dalszy i rzeczywiście tak było. W ciągu zaledwie 3 minut Barcelona wyrównała, a potem wyszła na prowadzenie. Najpierw po prostopadłym podaniu Messiego Henry spokojnie wszedł w pole karne i strzelił w długi róg, a potem Xavi dośrodkował z wolnego w pole karne, gdzie nikt nie pilnował Puyola. Oba gole padły po akcjach lewą stroną – mimo że na prawej grali Messi i Alves, Guardiola chyba upatrzył sobie Sergio Ramosa jako najsłabszy punkt obrony Realu.

Przez kwadrans po stracie bramek częściej przy piłce był Real, ale jego piłkarzom nie udawało się dochodzić do dobrych pozycji strzeleckich. Potem inicjatywę przejęli goście, którzy grali szybciej i efektywniej, a także – efektowniej. Messi nie wykorzystał dwóch pojedynków „sam na sam” z Casillasem, które przygotowali mu Daniel Alves i Iniesta. Real bardzo często tracił piłkę w środku pola, co bardzo szybko próbowali wykorzystać goście. Messi, po kolejnych dwóch strzałach, w końcu strzelił gola po tym, jak Xavi fantastycznie wyskoczył do przodu i odebrał piłkę Diarrze. W przerwie Juande Ramos miał bardzo trudne zadanie – znaleźć jakiś sposób na strzelenie goli i zmotywowanie stłamszonych piłkarzy.

Po przerwie Real strzelił kontaktowego gola, w czym pomogło mu złe ustawienie obrońców Barcelony przy rzucie wolnym. Robben dośrodkował na głowę nie pilnowanego Sergio Ramosa, który miał już łatwe zadanie. Zanosiło się na emocjonującą pogoń, ale znów po 2 minutach skontrował Henry – wykorzystując wspaniałe długie podanie Xaviego i strzelając obok Casillasa z 22 metrów. Gdyby nie to, że zagapił się Ramos, byłby spalony.

Po tym golu, emocje już opadły, a ludzie na trybunach zaczynali opuszczać swoje miejsca. Barcelona na stojąco „rozklepywała” pomoc i obronę gospodarzy, w czym wielką rolę odgrywał Messi. Swoich sytuacji nie wykorzystali Eto’o i Iniesta, ale gola strzelił Argentyńczyk, po tym, jak Xavi ośmieszył madryckich obrońców. Real nie potrafił dojść nawet na pole karne, a po kolejnej kontrze piłkę do jego siatki wepchnął Pique – który wybiegł do przodu szybciej, niż obrońcy gospodarzy. Wtedy trybuny były już w dużej części puste.

Najbardziej wyróżnili się w tym meczu Xavi – autor 4 asyst i Messi, który spokojnie mógł strzelić nawet 5 bramek, tak łatwo ogrywał obronę Realu. Gdybym miał wybierać, uznałbym jednak postawę rozgrywającego Barcelony za ważniejszą dla wyniku. Nie tylko bezpośrednio tworzył napastnikom sytuacje bramkowe, ale także przyczyniał się do nieudolności gospodarzy w ataku pozycyjnym. W zespole Barcelony dobrze grali wszyscy, jeśli nie liczyć błędów w ustawieniu obrony przy bramkach (natchnienie dla Guusa Hiddinka?). Lwią część braw powinien też odebrać Josep Guardiola, który świetnie przygotował swój zespół do tego meczu. Jeśli jeszcze zdoła wygrać na wyjeździe z Chelsea – będzie to dowodem jego wielkiego talentu.

Podobne mecze: