Schalke – Borussia 0:0

W tym, nie do końca godnym derbów Ruhrpottu, meczu gospodarze zdecydowanie bardziej zasłużyli na zwycięstwo. Stworzyli przynajmniej trzy świetne okazje bramkowe, ale ich problemem było to, że przed dobrze dysponowanym Hitzem stawał w nich 19-latek Matondo, który strzelał niecelnie – lub prosto w bramkarza. Z kolei po stronie Borussii mecz ujawnił dużo problemów, we wszystkich trzech liniach. Mimo to, goście wciąż mogli wygrać.

Po pierwsze, środkowi obrońcy trenera Favre’a zostawiali napastnikom Schalke zbyt dużo miejsca i nie nadążali za nimi. Było to doskonale widać przy wszystkich trzech okazjach bramkowych Matondo. Dotyczy to zarówno zaawansowanego wiekowo Hummelsa, jak i wciąż młodego Weigla, który nie wiadomo dlaczego (na ławce był Akanji) grał na nie swojej pozycji. Po drugie, w środku pola walkę o piłkę wygrywali gospodarze, mimo że z ustawienia wynikało, że było ich tam mniej. Kilka razy prostopadłymi podaniami inicjowali niebezpieczne kontry – i pewnie byłoby ich więcej, gdyby w ataku zamiast niewidocznego Burgstallera grał szybszy zawodnik. Po trzecie, w ataku gracze BVB podejmowali złe decyzje, nie tylko w sytuacjach strzeleckich, ale gdy po prostu mieli piłkę na polu karnym. Okazji bramkowych dla gości mogłoby być znacznie więcej, ale Reus, Götze i ich koledzy z pomocy podawali, gdy powinni byli strzelać, dryblowali, gdy powinni byli podawać.

Wyjątkiem był Sancho, który co prawda był znacznie mniej widoczny niż zwykle (za co brawa dla Oczipki na lewej obronie S04), ale gdy już dostawał piłkę, to był niebezpieczny. Jego trzy strzały sprzed pola karnego były najniebezpieczniejsze ze wszystkiego, co pokazali ofensywni gracze Favre’a. Warto przy tym zauważyć, że mimo że w teorii napastników w zespole gości było dwóch, to częściej rozgrywali, niż wychodzili na pozycje strzeleckie. Dośrodkowania nie miały za bardzo sensu, bo w polu karnym nie było gracza o wzroście i nawykach kontuzjowanego Alcácera. To jedyny prawdziwy napastnik w składzie – za co kibice mogą się skarżyć na działania dyrektora sportowego Zorca.

Po stronie gospodarzy było widać znacznie więcej motywacji. Pomocnicy walczyli o każdą piłkę i dość często odbierali je w środku pola. Brakowało im jednak umiejętności by w szybki i zorganizowany sposób rozegrać akcje prowadzące na pole karne Hitza. Nie było też prawdziwych skrzydłowych, więc jedyny środkiem przynoszącym sytuacje bramkowe były bezpośrednie podania do napastników. Z ofensywnymi graczami Borussii radzili sobie tez bez większych problemów Sané i Stambouli. Pierwszy z nich był w dodatku bardzo bliski gola, kiedy w 28. minucie po rzucie rożnym trafił w poprzeczkę.

Piłkarze Schalke dobrze wiedzieli, jak zneutralizować atuty gości i jak sprawić im problemy w obronie. Trener Wagner dobrze ustawił swój zespół na ten mecz i do zwycięstwa zabrakło mu doświadczenia i koncentracji Matondo pod bramką. Jego zespół ma dość ograniczone umiejętności, ale wykorzystuje je ostatnio dość dobrze. Jeśli młodzi gracze będą się dobrze rozwijali, Schalke może znów za rok walczyć o europejskie puchary – podobnie jak za krótkiej kadencji trenera Tedesco, która skończyła się jednak tragicznym załamaniem formy.

Podobne mecze: