Bournemouth – Wolverhampton 1:1

Bardzo dobry mecz zespołów, które w tym sezonie walczą o coś więcej, niż utrzymanie i dwóch bardzo dobrych trenerów. Lepsi byli gospodarze, ale nie wykorzystali swoich sytuacji bramkowych, w tym karnego i sami stracili gola. Dla „Wilków” jeden punkt to maksimum, na które zasłużyli na trudnym terenie. Scoutom obecnym na meczu powinno wpaść w oko kilka nazwisk graczy, którzy są gotowi na grę w jeszcze lepszych zespołach.

Przede wszystkim chodzi mi tutaj o Frasera, który napędzał ataki gospodarzy zwykle na lewej, ale czasami także na prawej stronie. Poza nim, świetny mecz zagrał na środku obrony Aké, który sprawiał, że obaj napastnicy gości trzymali sie z dala od pola karnego, i Gosling, który pod nieobecność kontuzjowanego Lewisa Cooka, dyrygował pomocą Bournemouth i zatrzymywał na środku pola akcje gości. Do zwycięstwa drużynie trenera Howe’a zabrakło drugiego klasowego środkowego napastnika – Solanke pierwsza połowę przespał a w drugiej, choć grał lepiej, zaprzepaścił stuprocentową okazję.

Mecz lepiej zaczęła najbardziej portugalska drużyna w Premier League i przez pierwsze 10 minut przycisnęła gospodarzy do muru. Później częściej przy piłce byli piłkarze Bournemouth i szybko wyszli na prowadzenie po faul na Kingu i karnym, którego ten sam gracz pewnie zamienił na bramkę. Faulował, zupełnie niepotrzebnie Moutinho, który był liderem drugiej linii Wolverhamptonu i nie tylko napędzał ofensywę dokładnymi podaniami, ale też bardzo aktywnie bronił – grał wyżej, niż na przykład w Monaco. Gospodarze grali bardzo ofensywnie, z dwoma napastnikami i dwoma skrzydłowymi poświęconymi niemal wyłącznie grze w ataku. Środek pola stanowili tylko Gosling i Lerma, którzy jednak we dwójkę radzili sobie z trzema pomocnikami trenera Esprito Santo.

Po przerwie mecz nadal był bardzo wyrównany – z niemal taką samą liczbą podań i wygranych pojedynków po obu stronach. Wolverhampton chciał atakować, ale nie przejął kontroli nad meczem. Brakowało środkowego napastnika w polu karnym – wszystkie podania do przodu były kierowane na skrzydła, gdzie na piłkę czekali bardzo aktywny Jiménez i momentami niewidoczny Jota. Centry nie było do kogo zagrać – przez co goście nie tworzyli zbyt wielu okazji strzeleckich. W 66. minucie na boisko wszedł Cavaleiro, ale niczym wielkim się nie popisał. Po nim z ławki pojawił się Traore i poprowadził kilka ataków. Punkt „Wilkom” dała akcja Doherty’ego, który został sfaulowany w polu karnym przez grającego bardzo dobry mecz Smitha – i strzał z karnego Jimeneza.

Wynik był sprawiedliwy przede wszystkim dlatego, że w 56. minucie Solanke nie wykorzystał pojedynku z Patricio i strzelił zbyt blisko bramkarza, a w 84. minucie King z trzeciego karnego w tym meczu strzelił obok jego bramki. Gdyby nie problemy z celnością napastników (Ibe strzelił też w poprzeczkę w 73. minucie), Bournemuouth wygrałoby ten mecz zasłużenie. Goście grali dobrze, ale jednak gorzej, bez tak wielkiego zapału, jaki w swoich graczach wzbudził trener Howe. Wygląda zresztą na to, że jest on już na celownikach najbogatszych klubów Premier League, podobnie jak jego wiodący gracze. Jego zespół to „success story” ostatnich lat i dzięki sprzedaży graczy może się znacznie wzbogacić, ale kibice powinni się obawiać o przyszłość bez wiodących postaci – szczególnie bez Howe’a.

Podobne mecze: