FC Sevilla – FC Barcelona 0:5

Fakt, że był to finał krajowego pucharu, zepchnął w cień Andres Iniesta, dla którego był to ostatni wielki mecz w barwach Barcelony. Zagrał świetnie, a jego zespół nie dał Andaluzyjczykom żadnych szans, wykorzystując bez litości ich błędy i własne atuty. Zmienionego w końcówce kapitana zwycięzców żegnały w końcówce brawa także upokorzonych fanów Sevilli.

Barcelona wyszłą na mec zw nietypowym dla siebie ustawieniu 4-2-2-2. Tym razem Rakitić grał cofnięty, podobnie jak Messi, grający w linii z Iniestą i zajmujący się przede wszystkim rozgrywaniem, a poza tym odciągający od pola karnego N’Zonziego, który miał go pilnować. Suárez i Coutihno grali jak para napastników, ale szczególnie drugi z nich często schodził na bok, by robić miejsce da atakujących z drugiej linii Messiego i Iniesty. De facto linię ataku uzupełniali Jordi Alba i (w mniejszym stopniu) Sergi Roberto, którzy trzymali się linii bocznych.

Sevilla grała klasycznym 4-2-3-1 i okazało się, że dwójka defensywnych pomocników to zbyt mało, by kontrolować dwóch rozgrywających Barcelony. Zespół trenera Montelli był poza tym bardzo wrażliwy na kontry i prostopadłe podania, na które obrońcy zostawiali sporo miejsca. Sevilla rozpoczęła mecz bez pressingu, potem starała się go zwiększać, ale Barcelona wtedy o prostu zagrywała prostopadłe podania, które dezorganizowały obronę czerwono-białych. Szczególnie dziurawa była prawa strona, na której po raz kolejny ze słabym skutkiem wcielał się Jesús Navas. Czwórka ofensywnych graczy miała mało okazji by pograć piłką i zbyt słabo angażowała się w obronę. Z innym rywalem Sevilla mogłaby dzięki nim wygrać – z tym, ich wysiłki nie zdały się na wiele.

Pierwszy gol padł w 14. minucie, kiedy Escudero zupełnie zaspał na lewej stronie, Cillessen zagrał długie, dokładne podanie do Coutinho, a ten zgrał do środka do niepilnowanego Suáreza. Drugiego, chyba najpiękniejszego, gola strzelił Messi po wejściu Alby przy linii końcowej i jego cofnięciu piętą na 10. metr. Kolejne bramki: Suáreza i Iniesty padły po prostopadłych podaniach, którymi Barcelona wykorzystywała każdą lukę w obronie przeciwników. Iniesta w pięknym stylu obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. Ostatniego gola strzelił Coutinho w 69. minucie z karnego, po zagraniu ręką.

Ogromna różnica klas i do tego jeszcze przewaga taktyczna Barcelony w tym meczu nie ulegały wątpliwości. Widzowie i komentatorzy mogli się tylko dziwić, jak ten sam zespół trenera Valverde dwa tygodnie wcześniej przegrał 0:3 z Romą i odpadł z Ligi Mistrzów. Zapewne rozmiary dzisiejszej wygranej po części wynikają z tamtej porażki – bo piłkarze mieli ostatnią okazję wywalczyć w sezonie coś więcej, niż tylko zapewnione już mistrzostwo. Do tego tym razem to Valverde przechytrzył swojego rywala – a nie jak w Rzymie, został przechytrzony.

Podobne mecze: