Niemcy – Francja 0:2

Ten półfinał z jednej strony jeszcze przez długi czas będzie bardzo gorzkim doświadczeniem dla niemieckich piłkarzy i kibiców – a z drugiej zachwieje pewną pozycją trenera Löwa w DFB. Patrząc z drugiej strony: kolejne pokolenie francuskich piłkarzy może na tym półfinale (i w domyśle na zwycięstwie z Portugalią) zbudować swoje kariery. By oddać sprawiedliwość Niemcom trzeba dodać: jak inaczej by ta ocena wyglądała, gdyby sędzia Rizzoli nie podyktował karnego w końcówce pierwszej połowy.

Przez 30 z pierwszych 45 minut drużyna Löwa wyraźnie dominowała. Niemcy stale rozgrywali akcje od lewej do prawej i od Boatenga do Muellera. Francuzi bronili się na ostatnich 20 metrach i nie pozwolili stworzyć przeciwnikom zbyt wiele okazji bramkowych. Powodem był przede wszystkim brak kontuzjowanych doświadczonych Gomeza i Khediry. Co prawda podania i gra bez piłki Niemców wyglądała bardzo ładnie, ale brakowało ostatniego podania Özila czy Cana – bo nie było do kogo podać.

Müller grał daleko od bramki, jakby nie rozumiejąc do końca roli gracza z numerem 9. Z kolei Draxlerowi brakowało doświadczenia by znaleźć miejsce na wejście w pole karne. Kroos przez ostatnie kilka lat swojej kariery grał zbyt daleko od bramki by w tym meczu efektywnie wchodzić w luki w obronie Francuzów. Özil był stale przy piłce, ale bez piłki nie stwarzał kolegom sytuacji. Francuska obrona jakby celowo dawała pograć Niemcom na prawej stronie, gdzie Kimmich często miał piłkę przy nodze, ale nie potrafił z nią zrobić nic sensownego.

Po 45 minutach za Francuzami przemawiało przede wszystkim to, że nadal było 0:0. Cały zespół bronił się solidarnie i szukając opcji na kontrę z użyciem szybkości Griezmanna czy Matuidiego i podań Payeta. Grający zaledwie drugi mecz w kadrze Umtiti i Koscielny mądrze ograniczali przeciwnikom miejsce w polu karnym, a Sagna i Evra dobrze ich uzupełniali. Pogba i Matuidi podporządkowali się zadaniom defensywnym, grali głęboko cofnięci. Lloris musiał interweniować dwa czy trzy razy.

O wyniku zdecydowały dwa zdarzenia. Po pierwsze: na minutę przed przerwą Schweinsteiger w polu karnym trafił w piłkę ręką, zanim zdążył trafić ją głową. Rizzoli zdecydował o karnym, a Griezmann pewnie go wykorzystał. Już kwadrans po przerwie kontuzji doznał Boateng – lider niemieckiej reprezentacji w tym turnieju – i musiał zmienić go Mustafi. Już 10 minut po tej zmianie Griezmann podwyższył na 2:0 po fatalnych błędach Kimmicha i Neuera. Po tym golu z mowy ciała niemieckich piłkarzy można było wyczytać, że nie mają w tym meczu nadziei na zwycięstwo.

W tym meczu potwierdziły się tendencje całego turnieju: przede wszystkim wygrał zespół, który się bronił i kontrował. Po 35 minutach Niemcy w podaniach prowadzili 270:90, ale ich tiki-taka była bezużyteczna jak hiszpańska w ostatnich dwóch wielkich turniejach. Poza tym bardzo brakowało dryblingów, które mogłyby dać Niemcom sytuacje bramkowe. Ale żaden z ich piłkarzy nie chciał, albo nie miał pozwolenia od Loewa próbować tego sposobu na minięcie obrońców. Niemieckiego selekcjonera częściowo rozgrzesza brak w tym meczu przynajmniej pięciu kontuzjowanych czołowych graczy, ale i tak na pewno oberwie się mu za brak “planu B” i słabą formę Müllera i Schweinsteigera.

W zespole francuskim na pochwały zasłużył przede wszystkim najlepszy na turnieju Griezmann, który w kadrze gra jak w Atletico – znikając i pojawiając się na chwilę, by strzelić decydującą bramkę. Świetnie zagrali Koscielny i nowy gracz Barcelony Umtiti, który nie tylko przerywał akcje rywali, ale też zaczynał ataki własnego zespołu. Pogba i Matuidi w ofensywie niczym się nie wyróżnili – pracowali dla zespołu w obronie. Nawet jeśli to w dużym stopniu krzywdzące dla Francuzów, to Niemcy nie byli w stanie wygrać meczu, tak jak mieli to w planie. Brak sukcesu na turnieju we Francji oznacza pewnie więcej szans dla młodych graczy i zmierzch przynajmniej dwóch gwiazd. Francuzi w finale będą faworytem i oby przeciwko Portugalii zagrali bardziej otwarty mecz.

Podobne mecze: