Atlético – Real 0:0

Jeszcze raz Atlético udowodniło, że jest w stanie przetrwać każda nawałnicę. W pierwszej połowie Real dominował absolutnie, a mimo to nie zdołał strzelić bramki. Przy odrobinie szczęścia gospodarze w drugiej mogli nawet strzelić gola i wygrać. Wygląda więc na to, że mecz potoczył się zgodnie z planem Simeone, nie Ancelottiego.

Włoski trener może być zadowolony przede wszystkim z pierwszej połowy i stylu, w jakim jego zespół prowadził ataki. Real był groźny w każdej strefie boiska, prowadząc ataki raz środkiem, raz lewą, raz prawą stroną. Ronaldo i Bale bardzo często czekali na piłkę polu karnym jak środkowi napastnicy, z kolei Benzema często schodził na boki, nawet do linii i pomagał w rozgrywaniu akcji. Z głębi inicjowali je Kroos i Modrić, a Rodríguez miał za zadanie szukać luk w drugiej linii i w nie wchodzić.

Kanonada zaczęła się już w czwartej minucie, kiedy Oblak wygrał pojedynek z Balem. Potem do przerwy przynajmniej dwa razy ratował swój zespół w beznadziejnych sytuacjach. Atlético nie było w stanie wyprowadzić piłki z własnej połowy i samo nie stosowało pressingu. Mimo niezłej obrony, gospodarze po prostu nie byli w stanie zapobiec sytuacjom tworzonym przez Real, który miał jasną wizję tego, jak chce grać. Gdyby w bramce był gorszy zawodnik, mogło być 0:3. W zespole gości słabiej niż zwykle zagrał Ronaldo i może tego zabrakło im, by prowadzić.

Na szczęście dla kibiców Atlético, w drugiej połowie ich zespół ustabilizował grę. Boczni obrońcy wyszli nieco wyżej, przez co pomocnicy mieli więcej opcji rozegrania. Właśnie przez Siqueirę i Juanfrana wzdłuż linii bocznych szła większa część akcji gospodarzy. Wywalczyli oni wiele rzutów rożnych, ale Real tym razem był dobrze przygotowany na ich obronę. Obrońcy trofeum po przerwie nie wchodzili już tak łatwo w pole karne Oblaka i bardziej koncentrowali się na niedopuszczeniu zespołu Simeone pod własną bramkę. Ancelotti zmienił Benzemę na Isco, ale tym razem hiszpański rozgrywający nie zachwycił.

Poza rzutami rożnymi, Atlético najlepszą okazję na prowadzenie miało w 81. minucie, kiedy fantastyczną serię dryblingów Arda Turan zakończył minimalnie niecelnym podaniem – już w polu karnym. Przez cały mecz Mandzukić i Griezmann byli nastawieni na walkę i szukanie sobie wolnego miejsca – na środku jak i na bokach. Chorwat poza tym walczył z rywalami na łokcie, czego efektem były żółte kartki i rozbita głowa. W 60. minucie za uderzenie Mandzukicia łokciem w brzuch przez sędzia powinien był podyktować karnego i wyrzucić Carvajala z boiska. Nie zauważył chyba jednak tego faulu, a że był to sędzia z Serbii, chorwaccy kibice mogą wietrzyć spisek.

Atlético przystąpi do rewanżu w niezłej pozycji, choć oczywiście faworytem będzie Real. Na gospodarzach będzie też większa presja, co na pewno podkreśli Simeone przed meczem. Jeśli Atlético zagra podobnie jak u siebie, wystarczy mu jedno dobre podanie i błąd obrony, by wygrać dwumecz. Z pierwszego spotkania najbardziej zapamiętam 42. minutę, kiedy Varane popędził z piłką prawym skrzydłem i wyprzedził na 10 metrach Siqueirę – jakby sam był skrzydłowym.

Podobne mecze: