Manchester City – Barcelona 1:2

Gdyby Bacelona miała trochę więcej szczęścia, awans byłby rozstrzygnięty już po pierwszym meczu. Przewaga gości nie podlegała dyskusji, przede wszystkim w pomocy, gdzie z łatwością zabierali rywalom piłkę. Do szczęścia zabrakło wykorzystanego karnego Messiego – lub lepszej obrony w drugiej połowie.

W pierwszej połowie defensywa MC była bardzo niepewna. Co chwilę źle ustawiali się lub oddawali za darmo piłkę Kompany albo Demichelis. Już w 16. minucie gola strzelił Suarez – z bliska i ostrego kąta po tym, jak piłkę tylko zatrzymał przed nim kapitan gospodarzy. Barcelona grała szeroko, szczególnie Neymar momentami biegał po linii bocznej by zrobić miejsce w środku Inieście i w polu karnym Suárezowi.

Taka gra okazała się świetnym pomysłem, bo po kolejnym kwadransie właśnie dzięki zejściu na lewo miejsce na wbiegnięcie z piłką miał Alba i z jego podania drugą bramkę strzelił Suárez. Neymar podał piłkę w lukę między czterema obrońcami MC, którzy wszyscy pilnowali urugwajskiego napastnika Barcelony. W końcówce pierwszej połowy sytuacji sam na sam z Hartem nie wykorzystał Neymar, a gospodarze nie byli w stanie rozegrać porządnej akcji. Wszystkie piłki w środku pola zgarniał Busquets, Iniesta lub Rakitić.

Drugą połowę od mocnego uderzenia zaczął MC. Po wyraźnym przyspieszeniu gry bezpośrednie podania zaczęły w końcu trafiać do napastników i świetną sytuację w 49. minucie zmarnował Džeko. Były kolejne, aż w końcu gola na 1:2 strzelił Agüero po podaniu Silvy. Z boiska zszedł Nasri, który grał fatalnie i w ogóle nie pomagał w rozgrywaniu ataków – swoim głównym zadaniu. Dzięki wejściu Fernandinho jego zespół przejmował w środku pola więcej piłek, które szybko trafiały do Silvy, czekającego zwykle w środku pola.

MC kilka razy atakował bokami z udziałem Clichy’ego i Zabalety, ale w tych rejonach nie był wystarczająco aktywny. Zresztą Francuz na kwadrans przed końcem zasłużenie wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę. Gospodarze atakowali, co narażało ich na kontry Barcelony. Już w doliczonym czasie gry Zabaleta dał się nabrać na zwód Messiego i sfaulował go w polu karnym. Argentyńczyk strzelił jednak w środek bramki a odbitą przez Harta piłkę co prawda uderzył głową, ale tylko za linię końcową. Był wściekły, bo w tym meczu jego drużyna zasłużyła na dwubramkową wygraną.

Podobne mecze: