Atlético – Real 2:2

Szkoda, że nie wygrało Atlético , szkoda że gola nie strzelił najlepszy gracz na boisku Diego Costa, szkoda że sędzia nie odgwizdał ewidentnego karnego po faulu Ramosa właśnie na brazylijskim napastniku. Z drugiej strony jednak kibice oglądali świetny mecz, pełny pięknych zagrań, nie zawsze czystej walki, zmian sytuacji. Mecz godny derbów Madrytu i pozwalający wierzyć w to, że na dłużej zapomnimy o “la liga de dos”.

Gracze Simeone mieli być skoncentrowani, ale już w trzeciej minucie zawalili gola – po centrze z prawej strony nie udał im się ofsajd i Benzema z odległości trzech kroków wpakował piłkę do bramki. Gospodarze bynajmniej się nie załamali, zaczęli atakować i już po siedmiu minutach powinni byli prowadzić – Ramos, który od początku do końca nie dawał rady Coscie, podciął go na polu karnym. Sędzia jakby nie zauważył faulu i kazał grać dalej. Na szczęście po kolejnych dwudziestu minutach chaotyczną akcje Arda zakończył podaniem do Koke, a wychowanek Rojiblancos strzelił po ziemi w długi róg. Obrona Realu popełniła kilka błędów w jednej akcji.

Najbardziej efektywnie gospodarze atakowali bokami, czasem zgrywając do środka, gdzie głównym rozgrywającym był Arda. Z kolei Costa był wszędzie, gdzie być powinien. Ogrywał Pepe i Ramosa na polu karnym, przed nim, na lewej i prawej stronie. Tuż przed gwizdkiem na przerwę Gabi zakończył golem kwadrans zupełnej dominacji Atletico. Środkowy pomocnik strzelił z aż 35 metrów i Lopez nie złapał piłki tylko dlatego, że był zasłonięty. Strzału nie zablokowali Modrić ani Alonso – w tej akcji trzech pomocników Realu było za mało.

Przez pierwsze piętnaście minut drugiej połowy jedenastka Simeone grała jak powinna – rozgrywała długo, podawała bezpiecznie. Cały czas trwało polowanie na nogi przeciwników i aż dziwne, że z boiska nie wyleciał żaden z piłkarzy. Gorąco było też na ławce Atlético – German Burgos chciał pobić sędziego, którego przed swoim asystentem uratował… Simeone. Jego gracze mogli “zabić” mecz szczególnie w 68. minucie, kiedy po pięknej akcji Koke Diego Costa miał wyłożoną piłkę na 10. metrze i… machnął się.

W ostatnich piętnastu minutach inicjatywę przejął Real. W graniu bokami pomogło zmienienie przez Ancelottiego obu bocznych obrońców – lewa stronę rozruszał Marcelo a prawą – Carvajal. Ten ostatni asystował przy golu Cristiano Ronaldo z 82. minuty – po fatalnej stracie Mario Suáreza. Gdyby sędzia nie popełnił błędów, gospodarze wygrali by różnicą przynajmniej jednej bramki. Zamiast tego dali swoim kibicom jak najbardziej honorowy remis – i wciąż mogą czekać na potknięcia Realu i Barcelony.

Podobne mecze: