Málaga – Real 3:2

Trudno zacząć podsumowanie inaczej niż: to był świetny mecz. Każda minuta była warta oglądania, tym bardziej jeśli kibicujesz Máladze lub Barcelonie. Gospodarze zasłużyli na zwycięstwo nie dlatego że Real był słaby – oni po prostu grali jeszcze lepiej. Byli lepsi w ataku i obronie a architekt ich zwycięstwa, Manuel Pellegrini, miał dodatkowy powód do radości – powiodła się kolejna zemsta na klubie, który go zwolnił mimo rekordowej liczby punktów.

Już przy czytaniu składów komentatorzy przecierali oczy: Casillas na ławce, Adán w bramce. Wszystkie relacje zaczynały się właśnie od tego i malkontenci właśnie tę decyzję Mourinho mogą uważać za decydującą o wyniku. Poza tym Arbeloa zagrał niespodziewanie na lewej obronie a Essien na prawej. W zespole Málagi zabrakło przede wszystkim kontuzjowanego Welligtona, którego na środku zastąpił Sergio Sánchez. Pellegrini znów wystawił zespół z jednym napastnikiem i trzema wybitnie ofensywnymi pomocnikami za nim.

W pierwszej połowie Málaga CF pokazała przede wszystkim dobre ustawianie się pomocy, co owocowało częstym odbieraniem piłki na środku pola i szybkimi kontrami. Potrillo, Isco i Eliseu często grali prostopadłe piłki do przodu, ale do strzelenia bramki gospodarzom brakowało drugiego człowieka z przodu (na którego nie mogli sobie pozwolić). Sam Saviola potrafił przetrzymać piłkę, ale nie wyskakiwał w odpowiednim momencie za linię obrońców. Real za to miał szanse na zdobycie bramki – najlepsze zmarnował Cristiano Ronaldo, a w jednej z sytuacji swój zespół uratował Monreal, wybijając piłkę z bramki. Pierwsza połowa skończyła się bez bramek, nieco lepsi w niej byli goście.

Drugą połowę bramką rozpoczął Isco – po wejściu Joaquína lewa stroną i zgraniem na 11 metr. Młody Hiszpan miał dość miejsca na strzał bo zaspali Khedira i Alonso. W kolejnych kilku minutach Malaga stworzyła sytuacje na 2:0, ale ich nie wykorzystała. Kiedy Real przejął inicjatywę, dobrymi interwencjami wykazywali się przede wszystkim Demichelis i Camacho – który niestety po przejęciu zwykle fatalnie podawał. Gámez nie dawał pograć na swojej stronie ani Di Maríi ani Ronaldo. Na boisko wszedł już w 58. minucie Callejón ale wydawało się, że i tak Kastylijczycy nic nie wskórają. Gola na 1:1 Málaga strzeliła sobie sama – Sánchez wbił piłkę do bramki po akcji Benzemy.

W 67. minucie stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Özil, a potem nastąpił koncert Santa Cruza, który dopiero co zmienił Saviolę. Paragwajczyk najpierw strzelił z bliska po centrze Gámeza i zgraniu Joaquín, potem fantastycznie w krótki róg po długim podaniu wychowanka Betisu. Tym samym Joaquín, który przed przerwą marnował dużo podań i strzelał niecelnie, zaliczył trzy asysty! Dzięki temu i umiejętnościom Stanta Cruza, mecz był rozstrzygnięty w 76. minucie. Real zdołał jeszcze strzelić gola na 3:2 – po fatalnym zagraniu w tył Camacho, przejęciu przez Özila i jego zgraniu do Benzemy.

Real przegrał mecz w środku pola i na pomeczowej odprawie najwięcej uwagi Mourinho powinien był poświęcić grze Khediry i Alonso. Jego ofensywni pomocnicy nie byli w stanie znaleźć sobie miejsca na skrzydłach, świetnie pilnowani przez Monreala i Gámeza, przez co zbyt mało dobrych podań dostawał Benzema. Każdy z piłkarzy Málagi rozegrał dobry mecz, nawet Eliseu i Portillo, którzy mało udzielali się w ataku. Caballero wybronił, co mógł, a poza tym gospodarze mieli jeszcze trochę szczęścia.

Ten mecz definitywnie zakończył marzenia o tytule Realu w tym sezonie – jeszcze przed początkiem rundy rewanżowej.

Podobne mecze: