Deportivo – Barcelona 4:5

Przed meczem to, że Barcelona wygra na boisku galisyjskiego beniaminka, nie zdziwiło by nikogo. Znacznie bardzie to, że straci na Riazor 4 bramki. Gdyby nie fatalny w wykonaniu obrony gospodarzy początek meczu (0:3 po 18 minutach), Deportivo mogło u siebie wygrać z ligowym gigantem – bo katalońscy piłkarze popełniali zadziwiające błędy. I jak zwykle, gdy Barcelona chwieje się na nogach, o zwycięstwie zdecydował Messi. Takiego gracza mimo wszystko brakowało w ekipie Oltry.

Był Pizzi, który strzelił dwie bramki i tworzył największe zagrożenie dla obrony wicemistrzów – na prawym skrzydle, gdzie niepewnie grał Jordi Alba. Poza tym bardzo dobrze zagrał Riki, który prawie nie marnował podań od pomocników Depor i z każdego kreował jakieś korzyści dla drużyny – rzut wolny, rzut karny, zgranie na bok, ewentualnie strzał. Zupełnie niewidoczny Był Valerón a środkowi pomocnicy koncentrowali się na przeszkadzaniu w rozgrywaniu piłki swoim przeciwnikom.

Zanim jednak gospodarze ruszyli do ataku, z fatalnej strony pokazali się ich środkowi obrońcy. Trzy pierwsze bramki dla Barcelony padły po szybkich podaniach prostopadłych lub wejściu skrzydeł , i przy każdej z nich okazywało się, jak bardzo powolni są Marchena i Ze Castro. Tello, Alba i Messi mijali ich na 5 metrach na trzecim biegu. Oltra został ukarany za to, że daleko wysunął obronę, próbując przeciwdziałać zupełnemu kontrolowaniu gry przez katalońskich rywali.

Kiedy po 20 minutach Barcelona wygrywa 3:0, emocje się kończą – w 99 meczach na 100. Tym razem było inaczej – gospodarzom pomogło szczęście i rozkojarzenie gości. Oczywiście o bramkach dla Depor nie mogło być mowy, gdyby jego gracze nie wykazali determinacji. Pizzi strzelił gola z karnego (którego podobno nie powinno być) z wolnego a Bergantiños – strzelając z pola karnego w sporym zamieszaniu. Mascherano wyleciał z boiska po dwóch żółtych kartkach i choć Barcelona nadal kontrolowała tempo gry, gospodarze mieli od czasu do czasu sytuacje bramkowe.

W wyrównaniu przeszkodził im przede wszystkim Messi, bo dzięki jego trafieniom RCD wciąż było o jedną bramkę w tyle. Argentyńczyk, który mógł w ogóle nie pojechać na mecz (czeka na narodziny syna), wykorzystywał bez litości nieruchawość i momentami zagubienie obu stoperów Oltry i skończyło się na 4:5, mimo że w kuriozalny sposób samobója strzelił jeszcze Alba. Gospodarzom bardzo zabrakło pozytywnego wpływu rezerwowych na grę. Na boisko weszli przecież dość renomowaniu gracze jak Nélson Oliveira i Camuñas. Drugi z nich w ogóle nie brał udziału w grze a Portugalczyk podejmował stale złe decyzje – przytrzymując piłkę kiedy trzeba było szybko zagrać i odwrotnie.

Poza tym galisyjska ekipa nie była w stanie wykorzystać gry w przewadze przez długi czas i tego, że Barcelonie powinno brakować defensywnych graczy na środku. Tamtędy gracze Depor nie atakowali – cały czas próbowali przejść do przodu skrzydłami.

Podobne mecze: